Przejdź do głównej zawartości

Wildfire Rozdział 10 cz. 6

Po podróży z Roganem do Austin, wracamy do Houston, gdzie Nevada wybiera się właśnie na "randkę" z Garenem Shafferem. Czy będzie tak, jak się tego spodziewał Connor? By się o tym przekonać, zapraszamy do lektury pierwszego fragmentu tej rozmowy. 


Weszłam do Bistro le Cep za pięć szósta. Opinie na temat tego miejsca opisywały je jako przytulne, oryginalne i tradycyjnie europejskie. I nie kłamały. Białe ściany były ozdobione francuskimi obrazami, jasny sufit przecinały sosnowe krokwie, a wnętrze doświetlały duże okna. Pod ścianami w rzeźbionych drewnianych regałach prezentowały się butelki wina. Na środku ustawione w rzędy stały stoły nakryte czerwonymi obrusami z białymi bieżnikami na górze i otoczone wyściełanymi, sprawiającymi wrażenie wygodnych, krzesłami. Latarnie niczym ze starych powozów rozsiewały wokół ciepłe, dyskretne światło. Tętniące życiem i głośne ulice Houston nagle zdawały się bardzo odległe. To było jak wstąpienie do innego świata. 
Restauracja była zapełniona w dwóch-trzecich. Cornelius siedział przy drugim stoliku od wejścia po lewej. Króliczek spokojnie leżał u jego stóp. Zazwyczaj nie było mowy o wejściu do restauracji w Houston z jakimkolwiek zwierzakiem, chyba że chodziło na przykład o psa przewodnika. Tyle że nie miało to zastosowania do zwierzęcych magów. 
Szef sali przywitał mnie uśmiechem. -Dobry wieczór. Towarzyszka pana Shaffera?
źródło:unsplash.com
-Tak. 
-Tędy proszę. 
Poprowadził mnie wokół sosnowych regałów do drugiej części restauracji. Garen siedział przy ustawionym z boku stoliku i studiował z uwagą menu. Miał na sobie szary, szyty na miarę garnitur. Jego blond włosy były lekko zmierzwione, jakby dopiero co przeciągnął dłonią po fryzurze za tysiąc dolarów. Prezentował na zewnątrz nierzucającą się w oczy i przychodzącą mu zupełnie bez wysiłku pewność siebie. Nie było w nim nic wyzywającego. Kiedy Rogan wchodził do pomieszczenia, jego obecność była uderzająca. Emanował wprost zagrożeniem. Garen zaś… Nie byłam pewna, jak nazwać wrażenie, które wywoływał u innych. Urok czy wdzięk brzmiały zbyt pochlebnie. Po prostu wiedziało się, że to człowiek, który czuł się doskonale we własnej skórze i dokładnie wiedział, jakie zajmuje miejsce w świecie. Ciężko było go czymkolwiek zaskoczyć czy wyprowadzić z równowagi. Gdyby pojawił się na uroczystym przyjęciu ubrany w dżinsy i T-shirt, zostałby wpuszczony bez cienia wątpliwości, gdyż nadal wyglądałby elegancko, a wszyscy inni czuliby się przy nim ubrani nieodpowiednio. 
Podniósł głowę. Nasze spojrzenia spotkały się. Garen uśmiechnął się. 
A niech mnie. 
Mogłam się założyć, że zamówienie złoży po francusku. 
Garen wstał i podstawił mi krzesło. Królewskie traktowanie. Uśmiechnęłam się i usiadłam. 
-Przyszłaś -odezwał się. 
-Powiedziałam, że będę. 
-Nie byłem tego taki pewien. 
Prawda. Wyjęłam telefon i położyłam go na stoliku. Spojrzał na niego wymownie. 
-Przepraszam -wyjaśniłam. -Praca. -No i ukryta kamera zamontowana w etui telefonu, której obiektyw obejmował teraz w całości Garena. To był lepszy sprzęt, niż urządzenie ukryte za klapą mojego żakietu. Wolałam się zabezpieczyć na wypadek, gdyby 
jedna z kamer nagle odmówiła współpracy. 
-Nie ma sprawy. 
Obok stolika pojawił się kelner. Obdarzył nas uśmiechem, przedstawił się i podał nam na przekąskę ciepłe tosty z pasztetem. Zamówiłam wodę. Garen też. 
-Wino? -zapytał.
-Twój wybór. 
Rzucił okiem na listę win i wymruczał coś cicho do kelnera, który skinął głową i oddalił się. 
-Zawsze czuję się niezręcznie, zamawiając wino - odezwał się Garen. 
Prawda. -Dlaczego?
-Bo gust jest sprawą niezwykle subiektywną. Smak wina ma niewiele wspólnego z jego ceną. Niektórzy ludzie szkolą całymi latami swoje kubki smakowe, by stać się kiperami i koneserami. Inni po prostu chcą się napić dobrego trunku. Byłem na przyjęciu, na którym gospodarz otworzył butelkę, kosztującego pięć tysięcy dolarów Rieslienga i smakującego jak dębowa kora marynowana w occie. 
Zaśmiałam się. 
-I na dodatek człowiek ten oczekiwał, że po spróbowaniu wypowiem się na temat trunku. 
-I co powiedziałeś?
Garen nachylił się do przodu, kiwając głową. -Och, skłamałem. Wydaje mi się, że przez zaciśnięte zęby wydusiłem, że było znakomite. 
Ech, mój panie Wilku. Jakie masz cudowne oczy i jakie ciekawe historie opowiadasz. Ledwo mogę dostrzec twoje kły. -Krótkie kłamstwa są najłatwiejsze. 
-W rzeczy samej.
Napoje dotarły. Kelner otworzył przy nas butelkę wina i nalał nieco do dwóch kieliszków. 
-Proszę -zachęcił mnie Garen.
Wino miało klarowny, słodki smak. -Smakuje mi.
Poczułam lekkie pstryknięcie na skórze. Garen sprawdzał, czy mówię prawdę. Uśmiechnął się. 
Kelner napełnił nasze kieliszki i uprzejmie zapytał się o zamówienie. Na początek zdecydowałam się na podpiekane przegrzebki. 
-Proszę o to samo -dodał Garen i znów zostaliśmy sami. 
Wpatrywał się we mnie uważnie swoimi zielonymi oczami. -Zawrzyjmy pakt na ten wieczór. 
-Mmm?
-Bądźmy szczerzy wobec siebie. 
-Jak bardzo?
-Brutalnie. Pytaj się, o co tylko chcesz, a ja uczciwie odpowiem. Żadnych zasłon i blokowania prób sprawdzania prawdomówności. W rewanżu tego samego będę oczekiwał od ciebie. 
Zakręciłam winem w swoim kieliszku. -To niebezpieczna gra. 
-Zdaję sobie z tego sprawę. 
-Nie spodobają ci się moje pytania. 
-Lubię odrobinę ekscytacji w życiu. 
Wpatrywaliśmy się w siebie, niczym dwoje rewolwerowców po dwóch stronach stołu, uzbrojonych w kieliszki do wina. 
-Zaczynaj -zachęcił mnie. 
-Czy ty albo jakikolwiek członek twojej rodziny kiedykolwiek uchylił zaklęcie ochronne w celu odnalezienia trzeciej części artefaktu, ukrytej w pomniku w Bridge Park?
Rozważyłam dokładnie zadanie tego pytania. Dotyczyło ono sytuacji, w której spisek po raz pierwszy ujawnił się. Konspiratorzy weszli w układ ze zbuntowanym Pierwszym, Adamem Piercem. Pierce pragnął spalić całe Houston, ale do wzmocnienia swojej magii potrzebował artefaktu. Jego lokalizacja była skrzętnie skrywaną tajemnicą, powierzoną rodzinie Emmensów. Wszyscy członkowie tej rodziny dla zabezpieczenia posiadanej przez nich wiedzy chronieni byli zaklęciem, które uniemożliwiało ujawnienie sekretu. Spiskowcy porwali najmłodszego członka rodziny i wydobyli z jego umysłu potrzebne im informacje w sposób podobny do tego, co sama uczyniłam z najstarszym z Emmensów. Tyle że w moim przypadku odbyło się to dobrowolnie, za jego przyzwoleniem. 
Poszukujący prawdy złamał zaklęcie w umyśle najmłodszego Emmensa, a ja chciałam się dowiedzieć, czy to Garen był za to odpowiedzialny. Pytanie się go o rodzinę Emmensów było bezcelowe. Mógł nawet nie znać nazwiska człowieka, którego umysł miał otworzyć. Ale, jeżeli Garen miał cokolwiek wspólnego z poradzeniem sobie z zaklęciem ochronnym, miejsce ukrycia artefaktu nie byłoby mu obce. 
-Nie mam pojęcia, o co w tym pytaniu chodzi, ale jest na tyle precyzyjne, że bez problemu mogę na nie odpowiedzieć. Nie. 
Prawda. Ogarnęła mnie nagła ulga. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że w pewnym stopniu lubiłam go. I podświadomie nie chciałam, by okazał się powiązany z konspiracją. 
Wpatrywał się we mnie z odrobiną drapieżnego oczekiwania widocznego w jego wzroku. Bez względu na jego osobisty urok i rozbrajającą szczerość, Garen nadal był Pierwszym. -Moja kolej. Czy naprawdę jesteś wnuczką Victorii Tremaine?
-Tak. 
Pojawił się kelner z zakąskami i zapytał się o główne danie. 
-Lucjan czerwony -odpowiedziałam. 
-Medallion de Marcassin a l’aigre-doux. 
Wygrałabym zakład. Złożył zamówienie po francusku. 
Kelner odszedł. 
-Kontynuujmy - rzekł Garen. -Twój ruch. 
-Jakie jest znaczenie falistej linii?
-Nie nadążam. 
-Kiedy masz do czynienia z kimś o silnej mentalnej obronie i chcesz ją osłabić, zamiast używać brutalnej siły do przełamania jego woli, rysujesz falistą linię wewnątrz wzmacniającego kręgu. Dlaczego ludzie wariują, kiedy widzą coś takiego?
Garen spoglądał na mnie przez dłuższą chwilę, po czym podniósł kieliszek i wypił całą jego zawartość jednym haustem. -Zrobiłaś coś takiego?
-Tak. Odpowiedz na pytanie. 
-Wariują, bo to zaklęcie Domu Tremaine. Nikt poza nią tego nie robi. -Nachylił się i skupił na mnie. -W jaki sposób określasz wzór fali?
-Dopasowujesz ją do konkretnej osoby i sposobu, w jaki się broni. Wyczuwasz to. 
-Wiedziałem -lekko uderzył dłonią w blat. -Wiedziałem. Od lat próbowaliśmy skopiować to zaklęcie. Pokażesz mi, jak to robić?
-Może. Twoja kolej. 
Namyślał się przez chwilę. -W biurze, kiedy zadałem ci ostatnie pytanie o to, czy jestem jedynym dzieckiem, wiedziałaś, że kłamię?
-Tak -odkroiłam kawałek przegrzebka. Robił się już zimny, a wyglądał nadzwyczaj zachęcająco. Szkoda byłoby, żeby się zmarnował. 

Komentarze

  1. Dziekuje ciekawa gra w pytania interesujace do czego ich doprowadzi b.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet nie wiedziała, że te faliste linie przynależą do Wiktorii i proszę, krew nie woda zawsze się w czymś ujawni. Garen wydaje się być miły ale daleko mu do Rogana. Ciekawa jestem czy nadal będzie tak spokojnie. Bardzo dziękuję za nowe tłumaczenie. Pozdrawiam, Meg

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję. Ciekawe... mamuniaewy

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziekuje,jak widac Nevada z randki postanowila zrobic śledztwo,przyjemne z pozytecznym...L

    OdpowiedzUsuń
  5. szkoda że już koniec tego kawałka robi się bardzo ciekawie:)Dziękuję:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Robi się coraz ciekawiej.Jak nie rodzina Shaffera to zostaje babka i drugi dom.Co dalej?

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję.Czyżby Straszna Babcia też brała udział w spisku ? renika128

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję za kolejny rozdział, Gra w pytania jest bardzo wciągająca. Ciekawe co będzie dalej:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czyli Garen nie był zamieszany w rozgrywki Cezara. Ciekawe czy to ktoś z jego rodziny czy faktycznie babcia. Dzięki wielkie za Wasz przekład. Pozdrawiam Barbara

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Neal Shusterman "Kosodom" - fragment

Tym razem mamy dla Was fragment drugiego tomu cyklu "Żniwa śmierci". W świecie wykreowanym przez Neala Shustermana nie ma miejsca na głód, wojny, choroby i cierpienia. Ludzkość uporała się już z tym wszystkim. Pokonała nawet śmierć. W tej chwili żywot człowieka mogą zakończyć jedynie kosiarze – do nich należy kontrolowanie wielkości populacji. Citra i Rowan zostają praktykantami w profesji kosiarza – choć żadne z nich nie wykazuje ku temu chęci. Nastolatkowie muszą opanować sztukę odbierania życia, wiedząc że przy tym ryzykują własnym. Citra i Rowan zrozumieją, że za idealny świat trzeba zapłacić wysoką cenę.  Takie było zawiązanie akcji w "Kosiarzach". A co będzie nas czekać w "Kosodomie"? Citra i Rowan znajdują się po dwóch stronach barykady – nie mogą się porozumieć co do moralności Kosodomu. Rowan na własną rękę poddaje go próbie ognia. Zaraz po Zimowym Konklawe porzuca organizację i zwraca się przeciw zepsutym kosiarzom – nie tylko ...

Ostatni wpis na Bloggerze...

Ponad dziewięć miesięcy, prawie dwieście tysięcy odsłon, blisko 400 wpisów, mnóstwo zabawy, nieco irytacji, sporo doświadczeń, ... aż nadszedł ten moment, w którym zostawiamy Bloggera i ruszamy dalej na przygodę z blogowaniem pod żaglami WordPressa.  O powodach tej migracji pisaliśmy już przed tygodniem, więc teraz skupimy się jedynie na podziękowaniach wszystkim naszym czytelnikom za odwiedzanie nas na tej stronie, dzielenie się z nami swoimi komentarzami, wspieranie nas i utwierdzanie w przekonaniu, że warto było wyciągnąć te przekłady z zakurzonego folderu na dysku twardym i rzucić się na głębokie wody blogosfery.  Cieszymy się, że byliście z nami od września zeszłego roku i w cichości ducha liczymy, że przez ten cały czas udało nam się dostarczyć Wam nieco czytelniczej radości, a przy okazji może i przekonać do sięgnięcia po jakąś nową pozycję.  Jednocześnie mamy nadzieję, że nadal będziecie z nami i pozwolicie utwierdzać się nam w przekonaniu, że warto kontynu...

WUB Rozdział 10 cz. 1

Na blogu IA nadal ani śladu nowego fragmentu SotB, zatem zgodnie z przedpołudniową zapowiedzią mamy dzisiaj coś dla fanów twórczości Cassandry Gannon, a dokładniej rzecz biorąc dla wszystkich kibicujących ucieczce Scarlett i Marroka. Przed kilkoma dnia zostawiliśmy bohaterów pod strażą w stołówce WUB, a dzisiaj przenosimy się o kilka pięter w dół... Na ciąg dalszy zaprosimy Was jutro, a tymczasem udanego weekendu! Rozdział 10 Marrok zaczyna wykazywać objawy seksualnego zainteresowania Scarlett. To kolejny dowód jego masochistycznych skłonności.  Z zapisków psychiatrycznych dr Ramony Fae. Podziemia były jeszcze bardziej wilgotne i zapleśniałe niż cała reszta WUB. To była najstarsza część tej placówki i idealnie oddawała całą grozę słowa lochy. Kamienne ściany, grube drzwi, żadnych okien. To było miejsce, z którego nigdy nikt nie uciekł i w którym nikt nie chciał się znaleźć. Poza Scarlett. Znalazła się dokładnie tam, gdzie chciała być. Mniej więcej. Został...