Przejdź do głównej zawartości

Wildfire Rozdział 11 cz. 8

Zapraszamy do lektury nieoczekiwanego finału spotkania Nevady ze swoją przerażającą babcią. A także nie mniej strasznymi ..."urzędnikami". Zawsze byliśmy zdania, że biurokracja jest groźna, ale żeby aż tak...;-)
Udanego weekendu!


Mój telefon zapiszczał. Sprawdziłam go. Wiadomość od Berna. Wynoś się stamtąd.
Poderwałam się na równe nogi.
Pięciu mężczyzn weszło do restauracji z wyciągniętą bronią. -Na podłogę -rozkazał prowadzący grupę. Kelnerka rzuciła się na posadzkę. Po mojej lewej dwóch kucharzy, stojących za barem sushi też rzuciło się na ziemię.
-Ręce tak, żebym je dobrze widział -kontynuował mężczyzna.
Nie strzelali, więc zależało im na dorwaniu mnie żywej. Podniosłam w górę ręce i spojrzałam na Victorię. -Serio?
Nie zwracała na mnie uwagi, lecz wpatrywała się w mężczyzn -Co to ma znaczyć?
-Alexander mówi, że jest mu przykro - oznajmił szef napastników. -Potrzebuje tej dziewczyny. To niezbędne dla sprawy. Powiedział, że to zrozumiesz.
-Och nie, mój drogi -rzekła moja babcia. -Tu nie chodzi o sprawę. Tu chodzi o rodzinę.
Jej magia uderzyła. Kiedy sama chwytałam ludzi swoją mocą, moja magia działała jak imadło, chwytała ich i więziła w swoim uścisku. Victoria przemieniła swoją magię w ostrze, którym dźgnęła przemawiającego mężczyznę. Krzyknął. Z jego ust wydobył się krótki, urywany dźwięk. Oczy wywróciły mu się do wnętrza czaszki i padł.
Wyrwałam z kabury mojego Desert Eagle’a.
W tym samym momencie, mężczyzna po lewej zawył i zakrył dłońmi oczy, zaś ten po prawej padł na kolana i uderzył głową w posadzkę.
Wystrzeliłam cztery razy, nim zdałam sobie sprawę, że pozostałych dwóch napastników tkwiło w całkowitym bezruchu. Moje kule trafiły ich w pierś. Powoli przewrócili się. Pięć ciał leżało na podłodze. Nie pozostał nikt do zabicia.
Ktoś popchnął mnie od tyłu. Poleciałam do przodu. Odgłos tłukącego się szkła dotarł do moich uszu. Był niewiarygodnie głośny. Rzuciłam się w prawo, w kierunku rozbitego okna. Za nim stał mężczyzna ze strzelbą w dłoni. Wycelował i wystrzelił. Ford Explorer wypadł z parkingu i uderzył w niego. Strzelec zniknął pod kołami. Bern z pobladłą twarzą przejechał po nim, zahamował, wrzucił wsteczny i raz jeszcze przetoczył się po ciele.
Odwróciłam się do Victorii. Jej ramię znaczyła powiększająca się plama ciemnej krwi. Odepchnęła mnie i kula przeznaczona dla mnie trafiła ją, zamiast mnie.
-Potrzebujesz pomocy.
Skrzywiła się. -Nic mi nie będzie. Mam prywatnego lekarza.
-Wykrwawisz się. Potrzebujesz natychmiast pomocy -wyciągnęłam swój telefon i wybrałam 911. -Dlaczego to zrobiłaś?
-Bo jesteś moją wnuczką, ty idiotko.
Mój telefon wyłączył się. Co do diabła, naładowałam go do pełna w samochodzie…
-Zaczekaj… -Victoria zbladła, spoglądając na coś za mną.
Rzuciłam okiem przez ramię. Ciemność rozpościerała się po całej restauracji, poczynając od drzwi, wspinając się na ściany, pochłaniając przestrzeń. Odwieczny mrok, który pochłonął mnie i obezwładnił.
Michael z Registratury Domów wszedł do restauracji. Wciąż miał na sobie elegancki garnitur, spod którego połyskiwała oślepiającą bielą koszula. Na jej tle wyróżniał się czarny tatuaż na jego szyi. Jego dłonie gorzały niebieskim ogniem.
Nie wyglądał dzisiaj jak gangster na pogrzebie. Bardziej jak dwudziestopierwszo-wieczny Ponury Żniwiarz.
-Nie złamałam zasad -wycedziła zza zaciśniętych zębów Victoria. Jej czoło pokryło się potem. Była spięta i znów zacisnęła mocno szczęki.
Nic się nie stało.
Próbowałam przywołać swoją magię, ale ta odpłynęła gdzieś w dal. Ciemność rzuciła się na nią i pożarła ją. To bolało. Ból wyrwał ze mnie jęk. Och, to naprawdę bolało.
Michael podniósł do góry telefon. Na jego ekranie widniała uśmiechnięta twarz Archiwisty. -Ależ tak, dwukrotnie niebezpośrednio i teraz po raz trzeci w miejscu publicznym. Czas na karę, Victorio. Tak nam przykro.
Michael wzniósł swoją prawą rękę. Niebieski ogień przeskoczył z jego dłoni i ogarnął moją babcię.

źródło:pixabay.com
Victoria Tremaine krzyczała.
Niebieski ogień pochłaniał ją.
Victoria ześlizgnęła się z krzesła i upadła na podłogę. Oni nie chcieli sprawić jej bólu. Oni ją zabijali.
Usłyszałam swój własny głos. -Przestańcie! Proszę, przestańcie!
-Michael -odezwał się Archiwista.
Niebieskie płomienie przygasły. Victoria złapała oddech. Jej skóra była spopielona.
-Prosisz nas, byśmy przestali, panno Baylor?
-Tak.
-Dlaczego?
-Jest moją babcią. Uratowała mnie. Nie chcę, by założenie naszego Domu wiązało się z jej śmiercią.
Archiwista rozważał moje słowa przez chwilę. -Czy to formalne żądanie, panno Baylor?
-Tak.
-Registratura zastosuje się do pani prośby, gwarantując sobie jednocześnie możliwość skorzystania z pani usług w przyszłości w ramach rewanżu, w miejscu i czasie wybranym przez nas.
-Nie zgadzaj się na to - wydusiła z siebie Victoria z ręką na piersi i krwią, spływającą z jej palców.
-Zgadzam się.
-Bardzo dobrze -stwierdził Archiwista. -Spotkamy się na próbach, panno Baylor.
Ekran zgasł.
Michael otworzył usta. -Błąd.
Odwrócił się i wyszedł, zabierając ze sobą ciemność.
W oddali wyły syreny. Pomoc zbliżała się.
Ambulans wpadł na parking i zatrzymał się z piskiem hamulców. Ratownicy wyskoczyli z wnętrza i podbiegli do rozbitego okna, niosąc ze sobą nosze.
Przykucnęłam obok Victorii. -Jeżeli zajrzę pod zaklęcie Vincenta, znajdę tam twoje imię?
-Tak.
-Powinnaś uciekać, babciu. Nie ochronię cię przed konsekwencjami twoich czynów.
Wyszczerzyła do mnie zęby. -Jestem już za stara, by uciekać. Rób to, co musisz.
Mój telefon ożył i z miejsca zaczął dzwonić. Bug.
Przeciągnęłam palcem po ekranie i odebrałam.
-Ruszaj na obwodnicę! Dostań się na Katy* teraz! -Bug wydzierał się do telefonu.
-Co się dzieje?
Coś łupnęło i dobiegł mnie głos Cataliny. -Vincent porwał Kyle’a i Matildę! On ma Matildę!
Ruszyłam pędem do samochodu.

-----------------------------------------------
*Katy - to część autostrady I-10, przechodzącej przez Houston.

Komentarze

  1. Dziekuje ale akcja to co lubie , troche sie wyjasniło ale jeszcze duzo przed nami a urzednicy mi sie bardzo podobali maja swietna magie b.

    OdpowiedzUsuń
  2. A więc była jednak w zmowie z Aleksandrem. Straszna ta Registratura Domów, żywcem by ją spalił, jak dla mnie mogło tak zostać. Jednak Nevada ma serce po dobrej stronie, nie ważne jaka to rodzina ale rodzina. A teraz jeszcze porwane dzieci, same kłopoty. Pięknie dziękuję za nowe tłumaczenie i życzę zabawnego weekendu, Meg

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję i Szczęśliwego Nowego Roku życzę! mamuniaewy

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo dziękuję za dziś i juz czekam na jutro! A Babusia mnie nie zawiodła! :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oczywiście babunia była częścią spisku. Wybrała jednak rodzinę.

    OdpowiedzUsuń
  6. wiele się dzieje w tym rozdziale;no i babcia się trochę zrehabilitowała w moich oczach Pozdrawiam:)Pomyślności w Nowym Roku

    OdpowiedzUsuń
  7. Nevada trochę wydaje mi się za miękka, wiem nie jest swoją babką. Ale Viktoria Tremaine powinna zapłacić za swoje zbrodnie. Pomaganie Cezarowi jest dla mnie równoznaczne z wyzbyciem się człowieczeństwa, a uznaniem prawa silniejszego. Dzięki za przekład , pozdrawiam Barbara

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rodzime plany wydawnicze, czyli co, jak i na czym.

Na początku tego roku Fabryka słów zapowiedziała wznowienie pierwszych tomów cyklu o Kate Daniels.  Niestety przez ostatnie pół roku w tym temacie panowała cisza, ale liczymy, iż wydawnictwo nie tylko wróci do dawniej wydanych pozycji, ale i zajmie się kolejnymi tomami serii, a także pozostałą twórczością Ilony Andrews. Przy okazji -zdając sobie sprawę, iż obecnie osiągalność wydań papierowych w języku polskim jest mocno problematyczna, chcielibyśmy zapytać się was o wasze preferencje czytelnicze. To znaczy chodzi nam o to, czy wolicie papier czy też może waszym pierwszym wyborem są e-booki, tudzież audiobooki? A jeżeli stawiacie na wydania elektroniczne, to na czym czytacie: na czytniku, tablecie, komórce czy może ekranie komputera? My już od dobrych kilku lat żywimy stałe i niezmiennie gorące uczucie do kindle'a. Zaczęło się prozaicznie od problemu ze znalezieniem miejsca na książki w walizce. A później poszło już z górki;-) W tej chwili nie wyobrażamy sobie życia bez ...

WUB Rozdział 1 cz. 2

Mimo mało entuzjastycznego przyjęcia pierwszego fragmentu zapraszamy na ciąg dalszy WUB. Zdajemy sobie sprawę, że po rewelacyjnym Hidden Legacy ciężko będzie znaleźć równie dobrą pozycję, niemniej namawiamy na danie szansy Cassandrze Gannon choćby do końca pierwszego rozdziału. Zatrzymała się przy ostatnich drzwiach i wzięła głęboki oddech. Terapia grupowa była jedną z najgorszych rzeczy związanych z byciem uznanym za zbrodniczego szaleńca.  Starając się rozluźnić mięśnie szczęk, wmaszerowała do pozbawionego okien pokoju i zajęła miejsce w kręgu. Boże, nienawidziła wtorków. Jedyną pozytywną częścią tego upokarzającego spektaklu była możliwość spędzenia tego czasu z siostrą.  Drusilla została wrzucona do WUB wraz z nią i uwięzienie znosiła znacznie gorzej niż Scarlett. Siedziała teraz apatycznie na swoim krześle, wpatrując się w ścianę. Jej rude włosy były brudne i cienkie, a jej niezbyt urodziwa twarz blada. Żadna z sióstr nigdy nie była piękna, ale teraz Dru wygl...

WUB Rozdział 1 cz. 3

Jeszcze przed wylotem mamy dla Was kolejny fragment WUB. Na następny odcinek przyjdzie poczekać nieco dłużej, gdyż najbliższa doba upłynie nam w podróży. A co się będzie działo dalej, przekonamy się dopiero na miejscu... Na razie zaś przyjemnej lektury! Pozdrawiamy i do przeczytania z drugiej strony globu;-) Spoglądał na nią teraz ze swojego miejsca po drugiej stronie kręgu z okrutną frajdą, malującą się w jego oczach. -Myślałem o tobie ostatniej nocy -wycedził, ignorując fakt, bycia w pełni ignorowanym przez nią. -Jak dobrze wiesz, myślenie o innych pozwala nam zapomnieć o własnych problemach. Myślę o tobie bardzo często -jego niespokojne, żółtawe oczy błyszczały. -Teraz… czy kiedykolwiek brałaś pod uwagę, że może chcesz, by Kopciuszek wspiął się na tę dynie i ukradł ci faceta? Może to był twój sposób na wyrwanie się. Scarlett wbiła w niego spojrzenie, ale nie odpowiedziała na tę idiotyczną teorie. Jakakolwiek reakcja tylko by go zachęciła. Marrok żerował na słabych, tak wi...