Zapraszamy do lektury nieoczekiwanego finału spotkania Nevady ze swoją przerażającą babcią. A także nie mniej strasznymi ..."urzędnikami". Zawsze byliśmy zdania, że biurokracja jest groźna, ale żeby aż tak...;-)
Udanego weekendu!
Mój telefon zapiszczał. Sprawdziłam go. Wiadomość od Berna. Wynoś się stamtąd.
Poderwałam się na równe nogi.
Pięciu mężczyzn weszło do restauracji z wyciągniętą bronią. -Na podłogę -rozkazał prowadzący grupę. Kelnerka rzuciła się na posadzkę. Po mojej lewej dwóch kucharzy, stojących za barem sushi też rzuciło się na ziemię.
-Ręce tak, żebym je dobrze widział -kontynuował mężczyzna.
Nie strzelali, więc zależało im na dorwaniu mnie żywej. Podniosłam w górę ręce i spojrzałam na Victorię. -Serio?
Nie zwracała na mnie uwagi, lecz wpatrywała się w mężczyzn -Co to ma znaczyć?
-Alexander mówi, że jest mu przykro - oznajmił szef napastników. -Potrzebuje tej dziewczyny. To niezbędne dla sprawy. Powiedział, że to zrozumiesz.
-Och nie, mój drogi -rzekła moja babcia. -Tu nie chodzi o sprawę. Tu chodzi o rodzinę.
Jej magia uderzyła. Kiedy sama chwytałam ludzi swoją mocą, moja magia działała jak imadło, chwytała ich i więziła w swoim uścisku. Victoria przemieniła swoją magię w ostrze, którym dźgnęła przemawiającego mężczyznę. Krzyknął. Z jego ust wydobył się krótki, urywany dźwięk. Oczy wywróciły mu się do wnętrza czaszki i padł.
Wyrwałam z kabury mojego Desert Eagle’a.
W tym samym momencie, mężczyzna po lewej zawył i zakrył dłońmi oczy, zaś ten po prawej padł na kolana i uderzył głową w posadzkę.
Wystrzeliłam cztery razy, nim zdałam sobie sprawę, że pozostałych dwóch napastników tkwiło w całkowitym bezruchu. Moje kule trafiły ich w pierś. Powoli przewrócili się. Pięć ciał leżało na podłodze. Nie pozostał nikt do zabicia.
Ktoś popchnął mnie od tyłu. Poleciałam do przodu. Odgłos tłukącego się szkła dotarł do moich uszu. Był niewiarygodnie głośny. Rzuciłam się w prawo, w kierunku rozbitego okna. Za nim stał mężczyzna ze strzelbą w dłoni. Wycelował i wystrzelił. Ford Explorer wypadł z parkingu i uderzył w niego. Strzelec zniknął pod kołami. Bern z pobladłą twarzą przejechał po nim, zahamował, wrzucił wsteczny i raz jeszcze przetoczył się po ciele.
Odwróciłam się do Victorii. Jej ramię znaczyła powiększająca się plama ciemnej krwi. Odepchnęła mnie i kula przeznaczona dla mnie trafiła ją, zamiast mnie.
-Potrzebujesz pomocy.
Skrzywiła się. -Nic mi nie będzie. Mam prywatnego lekarza.
-Wykrwawisz się. Potrzebujesz natychmiast pomocy -wyciągnęłam swój telefon i wybrałam 911. -Dlaczego to zrobiłaś?
-Bo jesteś moją wnuczką, ty idiotko.
Mój telefon wyłączył się. Co do diabła, naładowałam go do pełna w samochodzie…
-Zaczekaj… -Victoria zbladła, spoglądając na coś za mną.
Rzuciłam okiem przez ramię. Ciemność rozpościerała się po całej restauracji, poczynając od drzwi, wspinając się na ściany, pochłaniając przestrzeń. Odwieczny mrok, który pochłonął mnie i obezwładnił.
Michael z Registratury Domów wszedł do restauracji. Wciąż miał na sobie elegancki garnitur, spod którego połyskiwała oślepiającą bielą koszula. Na jej tle wyróżniał się czarny tatuaż na jego szyi. Jego dłonie gorzały niebieskim ogniem.
Nie wyglądał dzisiaj jak gangster na pogrzebie. Bardziej jak dwudziestopierwszo-wieczny Ponury Żniwiarz.
-Nie złamałam zasad -wycedziła zza zaciśniętych zębów Victoria. Jej czoło pokryło się potem. Była spięta i znów zacisnęła mocno szczęki.
Nic się nie stało.
Próbowałam przywołać swoją magię, ale ta odpłynęła gdzieś w dal. Ciemność rzuciła się na nią i pożarła ją. To bolało. Ból wyrwał ze mnie jęk. Och, to naprawdę bolało.
Michael podniósł do góry telefon. Na jego ekranie widniała uśmiechnięta twarz Archiwisty. -Ależ tak, dwukrotnie niebezpośrednio i teraz po raz trzeci w miejscu publicznym. Czas na karę, Victorio. Tak nam przykro.
Michael wzniósł swoją prawą rękę. Niebieski ogień przeskoczył z jego dłoni i ogarnął moją babcię.
![]() |
źródło:pixabay.com |
Victoria Tremaine krzyczała.
Niebieski ogień pochłaniał ją.
Victoria ześlizgnęła się z krzesła i upadła na podłogę. Oni nie chcieli sprawić jej bólu. Oni ją zabijali.
Usłyszałam swój własny głos. -Przestańcie! Proszę, przestańcie!
-Michael -odezwał się Archiwista.
Niebieskie płomienie przygasły. Victoria złapała oddech. Jej skóra była spopielona.
-Prosisz nas, byśmy przestali, panno Baylor?
-Tak.
-Dlaczego?
-Jest moją babcią. Uratowała mnie. Nie chcę, by założenie naszego Domu wiązało się z jej śmiercią.
Archiwista rozważał moje słowa przez chwilę. -Czy to formalne żądanie, panno Baylor?
-Tak.
-Registratura zastosuje się do pani prośby, gwarantując sobie jednocześnie możliwość skorzystania z pani usług w przyszłości w ramach rewanżu, w miejscu i czasie wybranym przez nas.
-Nie zgadzaj się na to - wydusiła z siebie Victoria z ręką na piersi i krwią, spływającą z jej palców.
-Zgadzam się.
-Bardzo dobrze -stwierdził Archiwista. -Spotkamy się na próbach, panno Baylor.
Ekran zgasł.
Michael otworzył usta. -Błąd.
Odwrócił się i wyszedł, zabierając ze sobą ciemność.
W oddali wyły syreny. Pomoc zbliżała się.
Ambulans wpadł na parking i zatrzymał się z piskiem hamulców. Ratownicy wyskoczyli z wnętrza i podbiegli do rozbitego okna, niosąc ze sobą nosze.
Przykucnęłam obok Victorii. -Jeżeli zajrzę pod zaklęcie Vincenta, znajdę tam twoje imię?
-Tak.
-Powinnaś uciekać, babciu. Nie ochronię cię przed konsekwencjami twoich czynów.
Wyszczerzyła do mnie zęby. -Jestem już za stara, by uciekać. Rób to, co musisz.
Mój telefon ożył i z miejsca zaczął dzwonić. Bug.
Przeciągnęłam palcem po ekranie i odebrałam.
-Ruszaj na obwodnicę! Dostań się na Katy* teraz! -Bug wydzierał się do telefonu.
-Co się dzieje?
Coś łupnęło i dobiegł mnie głos Cataliny. -Vincent porwał Kyle’a i Matildę! On ma Matildę!
Ruszyłam pędem do samochodu.
-----------------------------------------------
*Katy - to część autostrady I-10, przechodzącej przez Houston.
Dziekuje ale akcja to co lubie , troche sie wyjasniło ale jeszcze duzo przed nami a urzednicy mi sie bardzo podobali maja swietna magie b.
OdpowiedzUsuńA więc była jednak w zmowie z Aleksandrem. Straszna ta Registratura Domów, żywcem by ją spalił, jak dla mnie mogło tak zostać. Jednak Nevada ma serce po dobrej stronie, nie ważne jaka to rodzina ale rodzina. A teraz jeszcze porwane dzieci, same kłopoty. Pięknie dziękuję za nowe tłumaczenie i życzę zabawnego weekendu, Meg
OdpowiedzUsuńDziękuję i Szczęśliwego Nowego Roku życzę! mamuniaewy
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za dziś i juz czekam na jutro! A Babusia mnie nie zawiodła! :-)
OdpowiedzUsuńOczywiście babunia była częścią spisku. Wybrała jednak rodzinę.
OdpowiedzUsuńwiele się dzieje w tym rozdziale;no i babcia się trochę zrehabilitowała w moich oczach Pozdrawiam:)Pomyślności w Nowym Roku
OdpowiedzUsuńNevada trochę wydaje mi się za miękka, wiem nie jest swoją babką. Ale Viktoria Tremaine powinna zapłacić za swoje zbrodnie. Pomaganie Cezarowi jest dla mnie równoznaczne z wyzbyciem się człowieczeństwa, a uznaniem prawa silniejszego. Dzięki za przekład , pozdrawiam Barbara
OdpowiedzUsuń