Zapraszamy na trzeci fragment, w którym kontynuujemy przechadzkę po wnętrzach BioCore, a następnie w cieniu powojnika dowiemy się sporo o Edwardzie Sherwoodzie i jego rodzinie.
Za kilka godzin będziemy też dla Was mieli nowy snippet z Kate Daniels...
Za kilka godzin będziemy też dla Was mieli nowy snippet z Kate Daniels...
Zdjęłam swoje buty, wzięłam je do ręki i ruszyłam dalej. Czułam chłodną trawę pod stopami. Zastanawiałam się nad kolejnymi pytaniami. Musiałam to zrobić ostrożnie. On był Pierwszym, a zły ruch mógł spowodować, że zostaniemy zaraz stąd wyrzuceni. A byłam winna Ryndzie jakieś odpowiedzi.
-Panie Sherwood -zaczęłam. -Rynda wynajęła naszą agencję, by zbadać sprawę zaginięcia swojego męża.
-To było dla nas zaskakujące -odrzekł. -Biorąc pod uwagę twoją rolę w śmierci jej matki.
Dobra, to jeżeli mamy już zabicie Olivii z głowy… -Chcielibyśmy zadać panu kilka pytań. Niektóre z nich mogą dotyczyć spraw dla pana drażliwych. Zapewniam jednak, że wszystko, co tutaj usłyszymy, jest poufne.
-Będę tak szczery i otwarty, jak to tylko możliwe. Oczywiście w granicach rozsądku.
Czekałam na znajome brzęczenie magii, ale panowała cisza. Mówił prawdę.
-Kiedy ostatni raz widział pan swojego brata?
-W czwartkowy wieczór, nieco przed osiemnastą. Chwilę porozmawialiśmy o czekającym nas w piątek spotkaniu na temat budżetu. Zapytałem się, czy chce w nim wziąć udział. Powiedział, że będzie w tym czasie zajęty swoimi badaniami. Potem wyszedł z biura. Wstałem i obserwowałem przez okno drzewa po drugiej stronie parkingu. To pomaga mi myśleć. Wciąż stałem przed oknem, kiedy Brian znalazł się na parkingu, wsiadł do samochodu i odjechał.
Prawda. Początek mamy za sobą.
-Martwisz się o swojego brata?
-Tak.
Kłamstwo. Za szybko odpowiedział.
-Niepokoję się też o Ryndę - dodał od razu. -I o dzieci.
Prawda.
Ścieżka doprowadziła nas do brzegu stawu. Trzy proste drewniane ławki, takie jakie można znaleźć w prawie każdym markecie budowlanym czy ogrodniczym, czekały na nas ustawione w okręgu. Za każdą z nich wznosił się trejaż, po którym piął się kwitnący powojnik. Czerwone, białe, bordowe i niebieskie kwiaty nasycały powietrze subtelnym, a jednocześnie złożonym aromatem.
-Proszę -Edward wskazał nam ławki.
źródło:pixabay.com |
Usiadłam. Cornelius zajął miejsce obok mnie. Edward wybrał ławkę naprzeciw nas.
Było tutaj tak spokojnie. Mogłabym tak siedzieć i czytać książkę całymi godzinami, napawając się wonią powojnika, spoglądając na staw i czując miękką trawę pod swoimi stopami. I właśnie dlatego Edward przyprowadził nas tutaj. To był jego kawałek królestwa. Czuł się tu komfortowo i liczył na to, że takie otoczenie sprawi, iż nasza rozmowa będzie łatwiejsza.
-Kiedy Brian był dzieckiem, nie lubił konfrontacji i kłopotów - zaczął opowiadać Edward. -Żadne chyba dziecko nie lubi problemów, ale mój brat poddawał się zbyt łatwo. Nasz ojciec miał dosyć surowe poglądy na wychowywanie dzieci. Był produktem jego czasów. Kiedy mój brat zrobił coś, co jak wiedział, spowoduje, że znajdzie się na celowniku ojca, znikał. Mógł się ukrywać godzinami i był w tym naprawdę dobry. Początkowo wszyscy czekali, aż sam wyjdzie z kryjówki. Po kilku godzinach nasza matka zaczynała panikować, pewna że tym razem musiało się wydarzyć coś złego. Wszyscy domownicy zaczynali go szukać, niekiedy do bladego świtu. A kiedy wreszcie udawało się na niego trafić, rodzice byli zbyt zmęczony i odczuwali na tyle dużą ulgę, że zapominali o karze.
-Masz wrażenie, że Brian się teraz gdzieś ukrywa?
-Tak.
Prawda.
-Dlaczego?
-BioCore jest zaangażowane w ważne badania nad nowymi antybiotykami. Przeciętna osoba nie zdaje sobie sprawy, jak wiele zawdzięczamy nowoczesnej farmacji. Wszyscy z góry zakładają, że infekcje pooperacyjne są łatwe do opanowania. Że angina, zapalenia płuc czy zakażenia dróg moczowych to nieco nieprzyjemne dolegliwości, ale nic poważnego. Mimo coraz większej liczby podróżnych, nie mamy już problemów z globalnymi epidemiami. Uznaliśmy, że jesteśmy bezpieczni. Poczuliśmy się zbyt komfortowo. A to błąd.
-Natura zawsze znajdzie sposób - wtrącił się Cornelius.
Edward przytaknął. -Stajemy w obliczu ogromnego wzrostu ilości bakterii odpornych na działanie znanych nam antybiotyków. Nasze cudowne leki nie sprawdzają się już. To się właśnie dzieje, teraz, dzisiaj, w tej minucie. Przegrywamy tę bitwę. MDR-TB szczep bakterii odpowiedzialnych za gruźlicę jest uodporniony na całe mnóstwo antybiotyków. Podobnie MRSA, VRE, KPC i tak dalej. Mógłbym wymieniać dalej jeszcze bardziej przerażające akronimy, ale wszystko sprowadza się do jednego. Wkrótce rutynowa wizyta w szpitalu w przypadku infekcji górnych dróg oddechowych czy względnie bezpiecznego zabiegu chirurgicznego, jak na przykład wycięcia wyrostka robaczkowego, może zakończyć się śmiercią pacjenta. Wyścig o znalezienie nowych, lepszych leków wciąż trwa. Brian znajdował się w awangardzie tych poszukiwań. Używał swojej magii dla przyspieszenia gwałtownych mutacji grzybów w odpowiedzi na zagrożenie nowymi szczepami bakterii. Próbował wynaleźć nowe antybakteryjne składniki. A to niebezpieczne, choć lukratywne pole badań.
-Konkurencja? -zasugerowałam.
-O tak. Obiecałem szczerość. Udział Olivii w zamordowaniu senatora Garzy i wywołana tym lawina niepochlebnych opinii o naszej rodzinie, zraniły nas. Bardzo. Brian ożenił się z Ryndą też dla biznesowych kontaktów jej matki. Obecnie ci wszyscy znajomi udają, że nas nie poznają.
Tak, to wyglądało, jakby Rynda cierpiała na jakąś wyjątkowo zakaźną chorobę. Każdy związany z jej matką zdawał się być teraz skażony.
-Dwóch z naszych najważniejszych inwestorów wycofało swoje pieniądze. I była to całkiem znacząca suma. Duży kontrakt, który mieliśmy podpisać, przeszedł nam koło nosa i ostatecznie trafił do naszych konkurentów. Mamy trudności z uzyskaniem odpowiedniej ilości próbek wirusów.
-Czy macie do czynienia z problemami finansowymi? -zapytałam.
-Tak - mówiąc to, wydawał się dziwnie spokojny. -Ale przetrwamy to. To tylko przejściowe trudności. Znajdziemy innych inwestorów i wkrótce pojawią się inne kontrakty. Ale w międzyczasie w firmie panuje spore napięcie. Większe, niż mogłoby się to wydawać Ryndzie.
To się nie zgadzało ze słowami Ryndy, która twierdziła, że Brian był spokojny. Ale Edward nie kłamał. -Czy Brian był świadom tych wszystkich problemów?
Coś mignęło w oczach Edwarda. Wzgarda czy irytacja? Za szybko udało mu się to ukryć, bym mogła być pewna.
-Brian jest geniuszem. Jego domeną są badania. Kwestie finansowe i codzienne funkcjonowanie firmy to moja działka. Przed kilkoma dniami rozmawiałem z nim o kłopotach, z jakimi mamy do czynienia. Poinformowałem go również o tym, że moim zdaniem sytuacja nie jest beznadziejna. Ale, tak jak wspominałem wcześniej, Brian łatwo się poddawał. To nie byłoby dla niego nic niezwykłego, gdyby zdecydował się teraz zniknąć i wrócić dopiero wtedy, gdy problemy znikną. Jak powiedziałem, on jest świetny w ukrywaniu się.
Im więcej dowiadywałam się o Brianie, tym gorszą miałam o nim opinię.
-Czy Brian ma dostęp do gotówki z innego źródła, niż z jego konta? -zapytał Cornelius.
-Nie byłbym zaskoczony, gdyby tak było -odpowiedział Edward. -Lubił robić zapasy na czarną godzinę.
-Czy wie pan coś o jakiś problemach małżeńskich Briana i Ryndy?- zapytałam.
-Rynda bardzo się stara, by być idealną żoną dla mojego brata. Przewiduje jego potrzeby, wybiega naprzeciw jego oczekiwaniom i nie naraża go na jakiekolwiek emocjonalne zawieruchy. Mój brat jest cichym człowiekiem, którego łatwo jest zranić. I dlatego preferuje rutynę i spokój.
Nie odpowiedział na pytanie.
-Czy Brian wyraził kiedykolwiek jakieś niezadowolenie ze swojego małżeństwa? -tym razem to Cornelius zapytał.
-Każdy co jakiś czas okazuje niezadowolenie ze związku, w jakim jest -odrzekł wymijająco Edward. -Ale ostatnio o niczym takim nie słyszałem.
-Może pan zdefiniować ostatnio? -nie odpuszczałam.
-Ostatnich kilka lat.
Prawda.
-Czy wierzy pan, że Brian mógł na stałe odejść od żony? -zapytałam.
-Nie.
Ponownie szczere stwierdzenie. -Czy BioCore postrzega obecnie Ryndę jako obciążenie?
Edward pochylił się do przodu. Jego spojrzenie nagle stało się skupione. -Rynda nigdy nie była i nie jest dla nas obciążeniem. Jest kobietą pełną uroku i dobroci, a do tego nadzwyczaj cierpliwą. Jest inteligentna i przepełniona empatią. Mamy szczęście, że ją znamy. Ma pełne wsparcie Domu Sherwoodów.
W końcu ujrzeliśmy prawdziwego Edwarda Sherwooda. Dotknęłam jego czułego punktu. Nie martwił się o swojego brata, ale w momencie, kiedy spróbowałam zdezawuować Ryndę, był gotów urwać mi głowę. Interesujące.
-Czy porwał pan swojego brata, panie Sherwood?
Jego oczy zajaśniały. -Nie zamierzam zniżać się do odpowiedzi na takie pytanie.
-Panie Sherwood -odezwałam się. -Rynda jest nadzwyczaj zaniepokojona. Przyszła do mnie, ponieważ wszyscy inni odwrócili się od niej. Chcę rozwiązać tę sprawę najszybciej, jak się da, by oszczędzić jej emocjonalnego stresu. Im szybciej wyeliminuję pana z listy potencjalnych podejrzanych, tym szybciej będziemy mogli zająć się odgadnięciem, co też przytrafiło się pana bratu.
-A skąd będziecie wiedzieć, czy mówię prawdę. Mógłbym przecież was okłamać.
-Jestem świetna w osądzaniu charakterów innych -odpowiedziałam. -Zatem, czy uprowadził pan swojego brata?
-Nie -mięśnie jego szczęk zadrgały.
Prawda.
-Czy zabił go pan albo w inny sposób uczynił mu pan krzywdę?
-Nie.
-Czy zlecił pan albo wynajął kogoś do uprowadzenia Briana?
-Nie!
-Wie pan, gdzie on jest?
-Nie.
-Czy wie pan, gdzie on może być?
-Nie.
-Czy próbował się z panem skontaktować od swojego zniknięcia?
Nie.
Nawet pojedynczego kłamstwa. Wstałam. -Dziękujemy panu, panie Sherwood.
Edward też się podniósł. Był wściekły, ale jego gniew znajdował się pod ścisłą kontrolą, zgnieciony jego wolą w żelaznym uścisku. -Skończyliśmy?
-Tak.
Wyciągnął swój telefon i przyłożył go do ucha. -Margaret, potrzebuję cię, byś wyprowadziła kogoś na zewnątrz.
No to nieźle :)) Zakochany w szwagierce? :P Dziękuję za tłumaczenie, kaska12354
OdpowiedzUsuńOd razu widać, że nie lubi brata i nie darzy go szacunkiem, za to Ryndę obdarza uczuciem ciekawe tylko jakim, chociaż też podpisałabym się pod słowami mojej przedmówczyni. Bardzo dziękuję za nowe tłumaczenie. Pozdrawiam, Meg
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, intryga niezła! mamuniaewy
OdpowiedzUsuńNo nieźle, wyraźnie jest zakochany w szwagierce. Dziękuję za ten fragment!
OdpowiedzUsuńJa też odniosłam wrażenie, że facet jest zakochany w Ryndzie. I tu zastanawia mnie inna rzecz: Nigdy nie jest tak, żeby wszyscy uwielbiali jedną osobę. Każdy ma inny gust i inaczej patrzy na te same rzeczy. Odnoszę wrażenie, że Rynda nie jest całkiem szczera. Może posługuję się talentem jak jej matka.
OdpowiedzUsuńZa to Kornelius fajnie podłapuje wątki, jemu ta praca musi się naprawdę podobać.
Dziękuję za tłumaczenie, jak zawsze było super. Pozdrawiam, sylwia :- ))
Czyli jednak Edward nie przyczynił się do zniknięcia swojego brata, ale czuje coś do Ryndy. Więc nie zależy mu tak bardzo na odnalezieniu. Przynajmniej jeden podejrzany skreślony. Pozdrawiam Barbara
OdpowiedzUsuń