To już ostatni fragment rozdziału trzeciego, w którym dowiadujemy się więcej o Brianie Sherwoodzie i upewniamy się, iż Nevada jest naprawdę dobrym detektywem.
Margaret poprowadziła nas do wyjścia. Podczas tej przechadzki Cornelius zatrzymał się przy dużym drzewie, pierwszym, które zauważyliśmy tuż po wejściu do sanktuarium Edwarda. Stało blisko wejścia, obrośnięte grubymi kępami żółtych grzybów z wilgotnymi, połyskliwymi kapeluszami. Cornelius wpatrywał się w nie przez chwilę, po czym przywołał Talona i opuściliśmy budynek.
-Co o nim sądzisz? - zapytałam, kiedy wyjechaliśmy z parkingu.
-Wydaje mi się, że był z nami szczery.
-Bo był. Przynajmniej przez większość czasu. Nie porwał swojego brata i nie ma pojęcia, gdzie Brian może przebywać. No i jest zakochany w swojej bratowej.
Cornelius skinął głową. -Wyszła nie za tego brata, co trzeba.
-Dlaczego tak myślisz?
-Przypominasz sobie to drzewo, przy którym się zatrzymałem? To z żółtymi grzybami?
Przytaknęłam.
-Nazywa się je opieńkami miodowymi, które odpowiednio przyrządzone są przepyszne. Jeżeli jednak przygotujesz je w niewłaściwy sposób, stają się trujące. To fakultatywny saprofit. Zabija drzewo, na którym rośnie, po czym żywi się gnijącym drewnem -Cornelius na moment zamilkł. -Te rosły na jabłoni.
źródło:pixabay.com |
Brian Sherwood mógł wybrać dowolne drzewo na żywiciela jego grzybów. Ale zdecydował się na drzewo owocowe. I postanowił umieścić je tuż przy wejściu do atrium, tak by każdy się na nie napotykał.
-Każdego dnia Edward Sherwood musi przechodzić obok tego drzewa -kontynuował Cornelius. -Czuje, jak powoli obumiera, dławione śmiertelnie przez grzyby i nic nie może na to poradzić.
-Dziękuję ci. Przegapiłam to.
-Cieszę się, że mogę pomóc -Cornelius uśmiechnął się.
-Brian sprawia wrażenie pasywno-agresywnego w swym okrucieństwie -odezwałam się po chwili. -I jest tchórzem. Zawsze wybiera ucieczkę, gdy zaczynają się piętrzyć przed nim problemy, wierząc, że żona czy tez brat rozwiążą je za niego.
-Dlaczego jedziemy tak wolno?
-Ponieważ Edward Sherwood powiedział prawdę. Widział, jak jego brat wyjeżdża z parkingu swoim samochodem, co oznacza, że jeżeli coś się stało, miało to miejsce na trzech milach tej drogi. Nie chcę tego przegapić.
-Czego szukamy?
-Czegokolwiek niezwykłego. Odłamków szkła, fragmentów opony…
-Czym jeździł?
-Mercedesem S550, srebrnym metalikiem o odcieniu iridium, czyli mówiąc po ludzku w kolorze nierdzewnej stali.
Cornelius skrzywił się. -Zapewne powinienem o tym wiedzieć. Następnym razem lepiej się przygotuję.
Posłałam mu uśmiech. -To moja wina. Wszystkie szczegóły były w e-mailu. Zawsze na początku nowej sprawy przygotowujemy pakiet podstawowych informacji, który zawiera wszystkie znane nam w obecnej chwili fakty i dane. Zajmuje się tym Bern i rozsyła to każdemu, dzięki czemu mamy do tego dostęp w każdej chwili, choćby za pomocą smartfona. Powinnam powiedzieć ci o tym wcześniej, ale tak długo działaliśmy jako firma rodzinna i nigdy nie zatrudnialiśmy nikogo z zewnątrz, że nie przyszło mi to do głowy.
-Sądzisz, że Brian został porwany? -zapytał Cornelius.
-W tej chwili skłaniam się bardziej ku teorii, że sam porzucił wszystko i uciekł gdzieś, by przeczekać w spokoju kilka dni. Jego firma znajduje się na krawędzi finansowego krachu, jego syn wciąż nie zamanifestował żadnej magii, a jego żona, która miała gwarantować dostęp do elity społeczności Domów, jest obecnie postrzegana jako parias. Wydaje mi się, że wprowadzał wszystkich w błąd, grając wrażliwego i dającego się łatwo zdominować człowieka, ale to drzewo sprawia, że wydaje mi się znacznie bardziej przebiegły, niż moglibyśmy sądzić na pierwszy rzut oka.
Minęliśmy most. Przed nami barierki ochronne były wygięte, jakby coś w nie uderzyło. Zaparkowałam na poboczu i wysiedliśmy z samochodu. Ślad srebrnej farby znaczył wgłębienie w barierce. Przykucnęłam i zrobiłam kilka zdjęć telefonem. Nie wypatrzyłam już nic więcej odbiegającego od normy.
-Co teraz? -zwrócił się do mnie Cornelius.
Obróciłam się wokoło. Po drugiej stronie jezdni znajdowała się nowo wybudowana stacja benzynowa.
-Teraz przejdziemy się tam i poprosimy ich o zapis z monitoringu.
Trzy minuty później, znaleźliśmy się na stacji. Jedna z ich kamer była skierowana w stronę wyjazdu z parkingu i rozciągającej się dalej jezdni. Nagrania były wgrywane na serwer i przechowywane przez dziewięćdziesiąt dni. Kierownik i ja negocjowaliśmy. Zażądał dziesięciu tysięcy dolarów. Ja zapytałam się go, czy naprawdę zależy mu na tym, bym wróciła tu z gliniarzami i nakazem, w wyniku czego nie zobaczyłby ani grosza. Odpowiedział, że zdobycie nakazu zajmie sporo czasu. Poradziłam mu, żeby wygooglał moje nazwisko. Po chwili wraz ze swoim pracownikiem oglądali Szalonego Rogana zrównującego z ziemią śródmieście, niczym jakiś anioł ciemności. Uzgodniliśmy, że 200$ plus 19.99 za napęd USB, będzie wystarczającą rekompensatą za pomoc. Jak za 8GB był to rozbój w biały dzień, ale zdecydowałam się nie protestować dalej.
Podłączyłam pendrive do laptopa i zaczęłam przewijać nagranie.
17:00
17:30
17:45
Zwolniłam do normalnej prędkości odtwarzania. O 17:51 w polu widzenia pojawił się srebrny mercedes. Czarny SUV podobny do GMC Yukon uderzył w niego od tyłu, spychając go z drogi i powodując zderzenie z barierkami ochronnymi. Mężczyzna wyskoczył z mercedesa, zapewne był to Brian Sherwood, chociaż będę musiała poprosić Buga o popracowanie nad zapisem, by być tego pewną.
Dwóch ludzi wysiadło z Yukona. Kierowca podniósł rękę. Brian padł i zwinął się na ziemi. Paralizator. Kierowca podniósł go, jakby był dzieckiem i zaniósł go do SUV-a. Pasażer wsiadł do mercedesa. O 17:52 oba pojazdy wyjechały z kadru.
Cornelius podniósł brwi.
Wyjęłam swój telefon i wybrałam numer Ryndy.
-Tak? -brzmiała, jakby ledwo powstrzymywała się od płaczu.
-Miałaś rację. Brian został porwany -poinformowałam ją.
-Wiem! -krzyknęła wręcz histerycznie. -Właśnie do mnie zadzwonili!
No proszę! Jednak porwanie. Swoją drogą mąż Ryndy nie wygląda na sympatycznego faceta. Cichy i mściwy, brrr. Dziwnie, że Ronda nie rozpoznała w nim tego nim go poślubiła.
OdpowiedzUsuńDziękuję za tłumaczenie. Pozdrawiam, sylwia :- ))
Już poprzednim razem Brian nie przypadł mi do gustu ale teraz po tej jabłonce przestałam go całkowicie lubić, mimo że faktycznie został porwany. Ciekawi mnie czy znajdą porywaczy i po co go właściwie porwali. Bardzo dziękuję za nowy fragment tłumaczenia. Pozdrawiam, Meg
OdpowiedzUsuńI tak nie lubię Briana ani Rundy. I nie mam pewności, czy przypadkiem B nie współpracował z porywaczami?
OdpowiedzUsuńDziekuje tez mi sie wydaje ze mogl wspólpracowac z porywaczami b.
OdpowiedzUsuńMiodowe grzyby to opieńki, można je jeść, tylko najpierw trzeba je obgotować, bo jeżeli się tego nie zrobi i wody nie wyleje, to śluzy nie odejdą, a one są mocno przeczyszczające, no i skutek nieprzyjemny. Ale nie śmiertelny. mamuniaewy. PS smacznego...
OdpowiedzUsuńDziękujemy za informację. Fragment został już poprawiony. Pozdrawiamy!
UsuńNowy sposób Nevady na przedstawianie się: "wygoogluj mnie" - sprytne i oszczędzające czas. Tylko czemu na hasło 'Nevada Baylor' wychodzi Szalony Rogan - aka anioł ciemności?
OdpowiedzUsuńMnie też nie przypadł do gustu ten cały Brian, jakoś dziwnie mi chodzi po głowie, że te całe porwanie jest sfingowane i to Brian jest za to odpowiedzialny. Mściwy, samolubny dupek.
OdpowiedzUsuńNo ale się okaże. Dziękuję za Wasze tłumaczenie. Pozdrawiam Barbara
Nevada szybko zorientowała się, że Brian chce aby postrzegano go za słabego człowieka. Tymczasem jest wyrachowany i przebiegły. Drzewo go zdradziło. Czyżby celowo zorganizował swoje porwanie i to w miejscu gdzie łatwo było to sprawdzić? Teraz te jego zniknięcia z powodu stresu wydają mi się podejrzane.
OdpowiedzUsuń