Przejdź do głównej zawartości

Wildfire Rozdział 8 cz. 3

Nieco później niż zazwyczaj, ale niezmiennie gorąco zapraszamy do lektury nowego fragmentu Wildfire, w którym mamy do czynienia z futrzakami, śledztwiem i niespodziewanym gościem...


Wpisałam kod na elektronicznym zamku, weszłam do magazynu, zamknęłam za sobą drzwi, odwróciłam się i zamarłam. 
Zeus stał piętnaście centymetrów ode mnie. Jego potężna głowa znajdowała się na wysokości mojej piersi. Turkusowe oczy wpatrywały się we mnie z lekkim zaciekawieniem. Stworzenie zajmowało całą szerokość korytarza. Olbrzymi tygryso-podobny zwierz z innego świata z zębami wielkości noży do steków i wachlarzem macek na karku. 
Dotarło do mnie, że byłam cała pokryta zaschniętą krwią. 
Starałam się stać w całkowitym bezruchu. Mogłam spróbować skoczyć do tyłu i zatrzasnąć za sobą drzwi, ale ich otwarcie kosztowałoby mnie cenną sekundę. A tyle mogło w zupełności wystarczyć Zeusowi. 
-Jest całkiem przyjazny -zawołał z pokoju konferencyjnego Cornelius. -Po prostu chce się przywitać. 
-Cornelius…
źródło:pixabay.com
-Traktuj go jak pudla. 
Co było nie tak z moim życiem i jak to się stało, że znalazłam się w tym miejscu?
Powoli podniosłam dłoń i wyciągnęłam ją w stronę Zeusa. Obwąchał moje palce i szturchnął mnie swoim szerokim nosem. 
-On czegoś ode mnie chce. 
-Poklep go. 
Przeciągnęłam palcami po nosie Zeusa i zmierzwiłam mu futro na czubku głowy. Wydał z siebie niski, warczący dźwięk, który mógł oznaczać mruczenie albo oznajmiać, że jest bardzo głodny. Jego macki poruszyły się, owinęły się wokół mojej dłoni i po chwili puściły. Bestia wpatrywała się w pojemnik z lodem w mojej drugiej ręce. 
-Nie. 
Zeus powoli mrugnął. 
-Nie. Nie możesz tego dostać. 
Otworzył szeroko swoją paszczę i oblizał się. 
-Absolutnie nie. 
Zrobiłam krok w bok i przeciskając się wzdłuż ściany, ruszyłam do pokoju konferencyjnego. Za stołem siedział Bern z laptopem przed sobą. Zmęczenie rysowało się wyraźnie na jego twarzy. Kiedy weszłam do środka, Cornelius odwrócił się od blatu kuchennego z dwoma kubkami kawy w rękach. Podszedł do stołu i postawił jeden z nich przed Bernem.
-Dziękuję -odezwał się mój kuzyn. 
Cornelius pociągnął łyk z parującego kubka. 
Zeus szturchnął mnie w żebra swoim nosem i spojrzał pożądliwie na pojemnik z lodem. 
-Czy tam jest coś jadalnego? -zapytał Cornelius. 
Zdjęłam pokrywę i pokazałam im zawartość pojemnika. 
-Och -zareagował Cornelius.  
Bern zamrugał. 
Zamknęłam pojemnik i włożyłam go do lodówki obok kartoników z moim sokiem. 
Zeus westchnął. 
Nalałam sobie kubek kawy i siadłam naprzeciw Berna. Rzucił mi krótkie, ponure spojrzenie znad laptopa. 
-Sprawdziłem zawartość komputera Ryndy już trzy razy. Przejrzałem całą ich korespondencję i przeanalizowałem bazę danych grzybów, szukając jakiś ukrytych wzorów. Nie odkryłem żadnego kodu. Jeżeli ten plik istnieje, nie ma go tutaj. 
-Dziękuje, że poświęciłeś temu tyle czasu - powiedziałam. 
-Ale nic to nie dało -westchnął Bern. 
Zeus ustawił się na wprost mnie i tęsknie spoglądał na moją kawę. 
-Lubi cię - stwierdził Cornelius. 
-Czy Matilda już go widziała?
-Jeszcze nie. Ze względu na wszystko, co ostatnio zaszło, poprosiłem ich, by opóźnili swój przyjazd do jutra. 
Wstałam i zajrzałam do lodówki. Sok, kiść starych winogron, które powinnam wyrzucić trzy dni temu, opakowanie paluszków serowych w folii. I tyle. 
-Mogę dać mu ser?
-Zakładam, że jest ssakiem, więc tak. 
Wyjęłam kilka paluszków, wróciłam na swoje krzesło, rozdarłam folię na jednym z nich i podałam ser Zeusowi. Obserwował i obwąchiwał go przez dłuższą chwilę, po czym otworzył swoja paszczę. Umieściłam paluszek na jego języku. 
Przeżuł go starannie. 
-Bern nie miałbyś nic przeciwko rzuceniu okiem na prywatną korespondencję Briana raz jeszcze? -zapytałam. -Jeżeli masz już dość, mogę poprosić Buga. 
-Nie. Spoko, dam jeszcze radę -Bern wyprostował się na krześle. -Czego mam szukać?
-Też chciałbym jakoś pomóc -zaoferował się Cornelius. 
Nieziemski tygrys znów mnie szturchnął. Podałam mu kolejny paluszek. -Muszę wiedzieć, czy tam są jakieś ślady tego, czy Brian Sherwood mógł współpracować z porywaczami. 
-Po co? -wyrwało się Bernowi. 
Wyjaśniłam im, co mnie niepokoiło w uchu, spoczywającym w lodówce. Podczas mojej przemowy, zmarszczka pomiędzy brwiami Berna pogłębiała się. 
-Zakładam, że to nie jest ucho Briana -zakończyłam. -Wciąż jest możliwe, że Brian jest niewinny, a porywacze jakoś go unieruchomili i bardzo ostrożnie odcięli mu ucho, ale nie sądzę, żeby aż tak się kłopotali. Prawdopodobne jest też, że postanowili nie okaleczać go. 
-Ale? -zapytał Bern. 
-To wymagałoby więcej przygotowań -wtrącił się Cornelius. -Musieliby znaleźć świeże ciało, któremu ucięliby ucho. Znacznie prościej byłoby odciąć ucho Brianowi, a Alexander Sturm nie miałby najmniejszego problemu w okaleczeniu go, po to tylko by postawić na swoim. On jest bardzo …bezpośredni. 
Skinęłam głową. -Zakładając, że to jest ucho Briana, musielibyśmy się zgodzić, że mieli ze sobą anestezjologa i chirurga. Mimo że nie wątpię, iż pieniądze Sturma spokojnie wystarczyłyby, by ich kupić, nie rozumiem, dlaczego mieliby sobie tak komplikować życie. Dwóch świadków porwania więcej, dodatkowe ryzyko związane z usypianiem Briana i tak dalej. O ileż łatwiej urżnąć kawałek ciała. Ale jeżeli Brian sam był zamieszany w swoje porwanie, raczej zostawiliby jego uszy w spokoju. 
Dałam ostatni kawałek sera Zeusowi i pokazałam mu obie puste dłonie, by wiedział, że nie mam już nic więcej. 
-Jesteś tego pewna? -dopytywał się Bern.
-Znając Pierwszych, jestem pewna, że podpisali odpowiednią umowę i stosują się do niej. 
Cornelius skrzywił się. -Niestety, to prawda. Jesteśmy towarzystwem tygrysów. Jesteśmy nadzwyczaj uprzejmi i formalni, ponieważ jeżeli nie ustalimy na początku wszystkich reguł gry, przypadkowe nieporozumienie może mieć fatalne konsekwencje. 
Tygrysy i smoki, a niech mnie. A pomiędzy nimi ja w moich bordowych kapciach. Albo lepiej bez nich. Tyle że, kto w ogóle zwraca uwagę na kapcie, kiedy można przeprowadzić lobotomię ot tak przy okazji zwykłej rozmowy. Westchnęłam. 
-Tak więc szukam jakichkolwiek powiązań ze Sturmem lub Harcourtami? -upewnił się Bern. 
-Albo kimkolwiek innym, kogo podejrzewamy o udział w spisku - dopowiedziałam. -Howlingiem, kuzynką Rogana…
Jej twarz przemknęła mi przed oczami. Na sekundę znów przeniosłam się do  pędzącego samochodu, który skręcał gwałtownie w rozpaczliwej próbie uniknięcia uderzenia w Kelly Waller i grupkę małych dzieci, użytych przez nią w roli żywej tarczy. Kelly Waller zdradziła Rogana. Jak na mój gust, nie mogło się to dla niej skończyć dobrze. 
Odwróciłam się do Corneliusa. -Znasz ten świat lepiej ode mnie. Cokolwiek nietypowego może być istotne. Lunch w miejscu, w którym Brian nie powinien być widziany. Jakaś aktywność, której człowiek o jego pozycji, nigdy by się nie podjął. 
-To będzie bardzo interesujące - przytaknął Cornelius. 
-Chcesz, żebym ściągnął do tego jeszcze Buga? -zapytał Bern.
-Nie.
-Mogę się zapytać dlaczego nie?
-Ponieważ Rynda bardzo stara się zbliżyć do Rogana, a Bug nie cierpi jej za to. Jeżeli Bug dojdzie do wniosku, że Brian współpracował w porywaczami, czego wciąż nie jesteśmy pewni, może wyrzucić to z siebie w jej obecności, kiedy tylko uzna, że zrani ją to najmocniej. 
Dźwięk dzwonka przerwał ciszę, która zapadła po moich słowach. Ktoś był przy drzwiach frontowych. 
-To musi być ktoś ze Zwoju, by odebrać ucho do badań -zerwałam się na równe nogi. -Zaczekajcie. To zajmie m tylko minutę. 
Ruszyłam w stronę drzwi. 
-Nevada…-Bern zawołał za mną. 
-Chwila -rzuciłam okiem na obraz z kamery. Odwrócony plecami blondyn w ciemnym garniturze stał na zewnątrz. Spodziewałam się Fullertona. Ciekawe. 
Otworzyłam drzwi. 
Mężczyzna obrócił się do mnie. Około trzydziestki, miał mocną, męską twarz, tak przystojną, jakby była wykuta w kamieniu. Kwadratowa szczęka, pełne usta, wyraźnie zarysowany nos i inteligentne zielone oczy ocienione ciemnymi brwiami. Jego blond włosy o kilka odcieni jaśniejsze od brwi, przycięte na średnią długość harmonijne otaczały twarz, podkreślając jeszcze bijącą z niej siłę. Efekt był niesamowity. Gdybym zobaczyła go w centrum handlowym, czy też na ulicy, obróciłabym się za nim. 
-Cześć -odezwał się. -Czy ty jesteś Nevadą Baylor?
-Tak. 
Uśmiechnął się, odsłaniając białe zęby. 
-Tak się cieszę, że w końcu się spotykamy. Nazywam się Garen Shaffer. 
O cholera. 

Komentarze

  1. Dziekuje czyżby u drzwi stal kandydat na meza ...o chyba nie slyszal o Roganie skoro jest taki odwazny albo spiskowcy zmodyfilowali swoje plany i chca tak unieszkodliwic bohaterke w koncu moga miec zdanie ze kobieta zajmie sie mezem i dziecmi - to tez sposob eliminacji b.

    OdpowiedzUsuń
  2. Weryfikacja zakończona, zaczyna się korowód "oblubieńców". Fajny ten Zeus. Bardzo dziękuję za nowy fragment tłumaczenia. Pozdrawiam, Meg

    OdpowiedzUsuń
  3. oj cisteczko u drzwi a gdzie Rogan?? rozbawiał mnie tygrysozwierz:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyżby nowy amant Nevady? Rogan jak się dowie to wgniecie go w ziemię:P Dziękuję i pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Regan ma Rynde a Newada Garena, oj bedzie sie dzialo

    OdpowiedzUsuń
  6. No proszę, jaki z Zeusa przemiły "kotek" a się nie zapowiadało.
    Dzięki za fragment
    Pati

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajnie przychodząc do domu skrwawiona, spotkać przy drzwiach tygrysa-obcego. A hasło jeszcze lepsze. Traktuj go jak pudla-haha. Cornelius ma poczucie humoru.A pomijając wszystko jednak Nevada jest odważna, karmić z ręki Zeusa. Ciekawe czy w końcu znajdą coś na Briana. O... i nowy kandydat na partnera, dobrze, że Rogan tego nie widzi, bo nie wróżę dobrze. Dzięki za przekład. Pozdrawiam Barbara

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dylematy tłumacza c.d.

Na marginesie ostatniego rozdziału Wildfire mielibyśmy do Was prośbę o opinię na temat tłumaczenia "The Office of House Records". Nazwę instytucji, którą odwiedziła Nevada z Roganem przełożyliśmy jako Biuro Rejestru Domów, ale szczerze przyznamy, iż nie do końca jesteśmy zadowoleni z brzmienia tego określenia.  Dajcie nam znać, co o tym sądzicie i jak można by trafniej nazwać to miejsce. Nam po głowie kołaczą się między innymi takie opcje: Urząd Stanu Magicznego ;-) Kancelaria Domów Registratura Domów źródło:pixabay.com Przy okazji, powołując się na wcześniejszą dyskusję, dotyczącą tłumaczenia różnych typów magii, postanowiliśmy pozostawić w oryginalnej wersji antistasi. Gdyby jednak w międzyczasie ktoś wpadł na nowy pomysł, jak można byłoby przełożyć tę nazwę, będziemy wdzięczni za wszelkie sugestie. Na koniec zaś, wybiegając nieco myślami w przyszłość, chcemy poddać jeszcze Waszej ocenie tłumaczenie nazwiska sierżanta Hearta. W Wildfire będzie on odgrywał

Cornelius - nowy konkurs

Biorąc pod uwagę z jak entuzjastyczną reakcją spotkała się akcja fretek, chcielibyśmy zaproponować wam nowy konkurs związany z postacią Corneliusa. Jak zwykle dla tych, którzy zdecydują się wziąć udział w naszej zabawie, gwarantujemy wcześniejszy dostęp do całości kolejnego rozdziału. Prosimy jedynie nie zapomnieć o podaniu nicka z chomika. źródło:unsplash.com; autor Harsh Jadav Przechodząc zaś do meritum, chcemy zapytać się was, co było w tajemniczej torbie, którą woził ze sobą Cornelius? Jej zawartość intrygowała zarówno Nevadę, jak i Melosę. Obie zgodziły się, że raczej nie jest nią porąbane na kawałki czyjeś ciało... Cóż zatem takiego Cornelius ukrywał przed Agencją Baylorów i Roganem? Starając się nic nie zdradzić, zachęcamy was do prób znalezienia odpowiedzi na to pytanie, dzieląc się jedynie informacją, iż będzie to miało znaczenie w dalszej części White Hot. I to niemałe...;-) Czekamy na wasze propozycje i pomysły. Dobrej zabawy!

Ostatni wpis na Bloggerze...

Ponad dziewięć miesięcy, prawie dwieście tysięcy odsłon, blisko 400 wpisów, mnóstwo zabawy, nieco irytacji, sporo doświadczeń, ... aż nadszedł ten moment, w którym zostawiamy Bloggera i ruszamy dalej na przygodę z blogowaniem pod żaglami WordPressa.  O powodach tej migracji pisaliśmy już przed tygodniem, więc teraz skupimy się jedynie na podziękowaniach wszystkim naszym czytelnikom za odwiedzanie nas na tej stronie, dzielenie się z nami swoimi komentarzami, wspieranie nas i utwierdzanie w przekonaniu, że warto było wyciągnąć te przekłady z zakurzonego folderu na dysku twardym i rzucić się na głębokie wody blogosfery.  Cieszymy się, że byliście z nami od września zeszłego roku i w cichości ducha liczymy, że przez ten cały czas udało nam się dostarczyć Wam nieco czytelniczej radości, a przy okazji może i przekonać do sięgnięcia po jakąś nową pozycję.  Jednocześnie mamy nadzieję, że nadal będziecie z nami i pozwolicie utwierdzać się nam w przekonaniu, że warto kontynuować ten proje