Dzisiaj zajmowaliśmy się wspominanym w osobnym poście POV Rogana, więc poniższy fragment nie należy do najdłuższych, ale za to obiecujemy, że nim nie uporamy się z całością rozdziału, postaramy się każdego dnia dostarczać Wam nowe kawałki tekstu. A teraz zapraszamy już do lektury!
-Powiedział, o co w tym wszystkim chodzi? -po raz dwunasty dopytywała się babcia Frida.
-Nie.
Siedziałam na stole kuchennym i próbowałam pracować na swoim laptopie. Bern i Cornelius zajęli się korespondencją Briana, tak więc postanowiłam samodzielnie przyjrzeć się zawartości jego grzybowego konta na Pintereście.
Kiedy czeka się na nadzwyczaj ważny telefon, dziewięćdziesiąt minut wydaje się bardzo długim okresem. Kiedy zaś musisz zmyć z siebie krew, zapomnieć o jatce, w której dopiero co brałeś udział i przygotować się do wyjścia, półtorej godziny to tyle co nic. Szczęśliwie dla mnie moje siostry zmobilizowały się do pomocy. Kiedy tylko wyskoczyłam spod prysznica i owinęłam się ręcznikiem, Arabella zajęła się moimi włosami. Catalina pojawiła się z aerografem, który dostała na Boże Narodzenie, bo obawiała się swoich nieistniejących pryszczy i kazała mi siedzieć nieruchomo. Wysuszyły mi i ułożyły włosy, a mgiełka makijażu została rozpylona na mojej twarzy. Sama zajęłam się jedynie pociągnięciem konturówką kresek pod oczami, bo gdybym dała im w tym względzie wolną rękę, wyszłabym z łazienki z twarzą umalowaną jak na Helloween. Ale też dzięki nim, skończyłam przygotowania w rekordowym czasie.
Teraz tylko Rogan musiał się pojawić.
Wieść o jego ostatnim spóźnieniu musiała się rozejść wsród rodziny, bo każdy z jej członków zdążył zajrzeć już do kuchni. Bern wpadł właśnie z podręcznikiem pod pachą i wcisnął się w kąt, udając że czyta zawzięcie. Babcia Frida siedziała obok mnie i próbowała robić na drutach coś, co w zamierzeniu miało być szalikiem, ale jak dla mnie wyglądało to na dobrą imitację węzła gordyjskiego. Moja matka porządkowała szafkę kuchenną, czego nigdy wcześniej nie robiła. Arabella siedziała naprzeciwko mnie ze wzrokiem utkwionym w komórce. Catalina zajęła miejsce po mojej lewej, z szaleńczą prędkością sms-ując. Zeus leżał pod stołem obok moich stóp, a Cornelius popijał herbatę po drugiej stronie stołu. Nawet Leon znalazł drogę do kuchni i opierał się teraz o ścianę w pobliżu drzwi, czekając na rozwój wydarzeń.
Nikt się nie odzywał.
-Z czystej ciekawości - przerwał ciszę Cornelius -jeżeli Rogan nie przybędzie, czy wy wszyscy obedrzecie go żywcem ze skóry?
-Tak - potwierdzili wszyscy poza mną.
Westchnęłam.
Dzwonek przy drzwiach wejściowych zabrzmiał nagle.
Wcisnęłam kilka przycisków na laptopie i na ekranie ukazał się obraz z kamery. Przed drzwiami stała kobieta w ciemnej garsonce i z blond włosami zebranymi w koński ogon. Mała dziewczynka stała obok z olbrzymim, białym kotem w ramionach. Potężny doberman sumiennie pilnował wszystkich. Diana, Matilda, jej kot i Króliczek.
-Matilda jest tutaj - poinformowałam wszystkich.
-O, dobrze - Catalina poderwała się i poszła otworzyć drzwi. Po kilku chwilach w kuchni znalazła się siostra Corneliusa i jego córka.
-Tatusiu -Matilda wyciągnęła w jego stronę ręce. Cornelius wstał z krzesła, przyklęknął i objął ją ramionami. Arabella dyskretnie zrobiła im zdjęcie telefonem. Nie mogłam jej winić. Matilda była zbyt słodka, by same słowa wystarczały.
Matilda zamrugała. Z wyglądu była bardzo podobna do swojej mamy, Nari Harrison, ale jej wyraz twarzy poważny, a może i nawet ponury - był jak żywcem zdjęty z Corneliusa.
Stojąca za nią Diana zmarszczyła brwi. -Co to jest?
Oczy Matildy powiększyły się. -Kotek.
-Mam dla ciebie niespodziankę - Cornelius uśmiechnął się.
Och. Nie powiedział im.
Zeus poruszył się pod stołem, mignął nam zarys jego potężnego cielska i nagle jego duży łeb znalazł się piętnaście centymetrów od twarzy Matildy.
Matilda otworzyła usta, a oczy zrobiły jej się zupełnie okrągłe.
-O mój Boże -powiedziała tylko Diana.
Króliczek zamarł w miejscu, wyraźnie niepewny, co robić.
Matilda wyciągnęła rękę. Zeus szturchnął ją swoim nosem. Cofnęła się o krok, a bestia w całości wychynęła spod stołu. Zeus był o stopę wyższy od Matildy. Gwałtownie wciągnęła powietrze.
Niebieskie stworzenie schyliło łeb, a Matilda przywarła do jego futrzastego karku. -Jest taki miękki.
Moje siostry jednocześnie zrobiły kolejne zdjęcia.
-Jest piękny… - Diana kucnęła i podrapała Zeusa pod pyskiem. -Te oczy Cornell. Jak kamienie szlachetne. Jak to ci się udało? Nie sądziłam, że to w ogóle możliwe.
-Poczuj go - powiedział Cornelius.
-Czuję. To niesamowite.
Dzwonek rozbrzmiał ponownie. Rzuciłam okiem na laptop.
Przed drzwiami stał Rogan. Za nim widziałam grafitowego mercedesa E200 z zapalonymi światłami. Rogan miał na sobie czarny garnitur. Był nadzwyczaj proporcjonalnie zbudowany i dopóki nie stawałam przy nim, łatwo było zapomnieć, jaki był duży. Garnitur podkreślał wszystko, od jego wzrostu i długich nóg, przez jego wąską talię po szerokie barki. Ogolił się. Jego krótkie włosy były uczesane. W każdym calu wyglądał na miliardera.
Zdecydowanie o coś mu chodziło.
-Jest tutaj! -ogłosiła babcia Frida.
Moja rodzina zapomniała o nieziemskim tygrysie i zebrała się wokół mnie.
-Ciacho! -stwierdziła Arabella.
-Zamierza się oświadczyć - babcia Frida zatarła z zadowoleniem ręce.
-Matko! - oburzyła się moja mama.
-Nie zamierza się oświadczać. Wybieramy się na zwykłą kolację. Dajcie mi przejść!
Udało mi się zeskoczyć ze stołu.
-Randka? -zapytała, uśmiechając się Diana
-Kolacja -odpowiedziałam.
-Wyglądasz jak księżniczka - powiedziała mi Matilda.
-Dziękuję ci - przytuliłam ją, ale dziewczynka zapomniała już o mnie. Zeus był znacznie bardziej fascynujący.
Przemaszerowałam korytarzem do drzwi frontowych i wyszłam na teksańską zimę. Rogan przechylił lekko głowę i dostrzegłam moment, w którym oczy mu zalśniły.
-Wyglądasz wspaniale -powiedział.
Miałam na sobie czarną suknie z kolekcji Adriany Red, wschodzącej gwiazdy wsród houstońskich projektantów. Kupiłam ją rok temu za trzysta dolarów, kiedy jej butik dopiero co został otwarty. Dwa miesiące później młoda celebrytka wystąpiła na nagrodach Emmy w jej zielonej kreacji i nagle Adriana stała się znanym nazwiskiem w świecie mody. Od tej pory nie mogłam sobie już na nią pozwolić -ceny jej ubrań wzrosły w ciągu jednego dnia trzykrotnie - ale póki co jak na mój gust miałam na sobie jedną z jej najlepszych prac. Sukienka była prosta, ale od ramion w dół spływała po moim ciele w kontrolowanych kaskadach, z jednej strony uwydatniających wszystkie pożądane krągłości, a z drugiej sprawiając, iż wyglądałam w niej elegancko. Kończyła się kilka centymetrów nad kolanami, dzięki czemu mogłam pochwalić się swoimi nogami, nie tracąc przy tym profesjonalnego sznytu. Dekolt w kształcie litery V był nieco głębszy, niż było to standardowo przyjęte dla strojów odpowiednich na biznesową kolację. Moje włosy spadały na plecy w miękkich falach. Buty dodawały mi 10 centymetrów. Ogólnie moja kreacja na ten wieczór nie porwałaby może za sobą żadnych modowych tłumów, ale nie miałam się też czego wstydzić.
Oczy Rogana stały się jednocześnie mroczne i przepełnione pożądaniem.
-Też wyglądasz świetnie -odwzajemniłam się.
-Tej sukni przyda się mały drobiazg - wyciągnął prostokątne, czarne pudełeczko z kieszeni i otworzył je. W środku spoczywał piękny szmaragd. Nieco większy od paznokcia na moim kciuku, łapał światło z lampy nad drzwiami i rozsiewał wokół zapierającą dech w piersiach zieloną poświatę z delikatnym odcieniem niebieskiego. Był osadzony na końcu łańcuszka z białego złota.
-Może być? -zapytał Rogan. W jego głosie dało się wyczuć ślad niepokoju, jakby spodziewał się, że lada moment wszystko zacznie iść w złym kierunku.
-Jest przepiękny - odpowiedziałam szczerze.
źródło:MaxPixel |
Wyjął go z pudełeczka. Przytrzymałam swoje włosy, a Rogan zapiął łańcuszek na moim karku. Kamień ułożył się na mojej skórze, niczym promieniująca kropla światła.
-Tylko na tę kolację -powiedziałam mu. -Nie mogę go zatrzymać.
-Kupiłem go dla ciebie -zaprotestował. -Miałem zamiar dać ci go pod choinkę.
Wyraz jego twarzy powiedział mi, że odmowa przyjęcia prezentu będzie równoznaczna z odrzuceniem jego samego. Cóż, to był naprawdę kosztowny szmaragd. Miałam teraz na szyi prawdopodobnie piętnaście tysięcy dolarów, a więc więcej niż była warta cała moja biżuteria. Ale z drugiej strony pieniądze nie stanowiły dla niego problemu i skoro pragnął, bym nosiła ten naszyjnik, mogłam się na to zgodzić.
-Dziękuję.
Uśmiechnął się jak usatysfakcjonowany smok.
-Jeżeli nadal będziesz spoglądał na mnie takim wzrokiem, nie pójdziemy na żadną kolację - odezwałam się do niego cicho.
-Zatem lepiej wsiadaj do samochodu.
Otworzył przede mną drzwi i szybko wsunęłam się do ciepłego wnętrza mercedesa.
Dlaczego nie pierścionek???? Dlaczego????? mamuniaewy. PS kotek to miłość od pierwszego wejrzenia, co na to doberman?
OdpowiedzUsuńDziekuje,Rogan dotarl na kolacje,podejrzewam ze jego ludzie tez czuwali by nic mu nie wyskoczylo,co do Matildy to widac ze wrodziła sie w tatusia.L
OdpowiedzUsuńBrawa dla Rogana, dla jej rodzinki również za to wspaniałe poparcie. No i słodkie były chwile Matildy z Zeusem. Bardzo dziękuję za nowe tłumaczenie. Pozdrawiam, Meg
OdpowiedzUsuńCiekawe, co się wydarzy podczas tej kolacji? Już mi szkoda tej sukienki, o naszyjniku nawet nie wspomnę! :-)
OdpowiedzUsuńKolacja się uda i wszystko będzie dobrze. Nevadzie też się coś od życia należy 😚
OdpowiedzUsuńoj słodki ROGAN:)
OdpowiedzUsuńWow :) Connor ma potencjał. Strasznie mi sie to podobało, był taki słodki ;) a reakcja Matildy na Zeusa - no po prostu bezcenne. Dzięki, Pati
OdpowiedzUsuńTym razem Rogan się postarał. Nie spoznił się I jeszcze pomyślał o błyskotce.
OdpowiedzUsuń