Przejdź do głównej zawartości

WUB Rozdział 1 cz. 2

Mimo mało entuzjastycznego przyjęcia pierwszego fragmentu zapraszamy na ciąg dalszy WUB. Zdajemy sobie sprawę, że po rewelacyjnym Hidden Legacy ciężko będzie znaleźć równie dobrą pozycję, niemniej namawiamy na danie szansy Cassandrze Gannon choćby do końca pierwszego rozdziału.


Zatrzymała się przy ostatnich drzwiach i wzięła głęboki oddech. Terapia grupowa była jedną z najgorszych rzeczy związanych z byciem uznanym za zbrodniczego szaleńca. 
Starając się rozluźnić mięśnie szczęk, wmaszerowała do pozbawionego okien pokoju i zajęła miejsce w kręgu. Boże, nienawidziła wtorków. Jedyną pozytywną częścią tego upokarzającego spektaklu była możliwość spędzenia tego czasu z siostrą. 
Drusilla została wrzucona do WUB wraz z nią i uwięzienie znosiła znacznie gorzej niż Scarlett. Siedziała teraz apatycznie na swoim krześle, wpatrując się w ścianę. Jej rude włosy były brudne i cienkie, a jej niezbyt urodziwa twarz blada. Żadna z sióstr nigdy nie była piękna, ale teraz Dru wyglądała jak pusta, nędzna skorupa pozostała po osobie, którą była. 
Cholera. 
Scarlett musiała znaleźć sposób, by odstawić Dru leki. Niestety Drusilla i Letty były przetrzymywane osobno i separowane od siebie tak bardzo, jak to tylko możliwe, przez co zwykła rozmowa była praktycznie niemożliwa. To była jeszcze jedna z metod Kopciuszka, by je złamać. 
Ale to nie zadziała.
Letty zawsze opiekowała się Dru i zamierzała nadal to robić. Ale najlepszym sposobem na zapewnienie siostrze długiego i szczęśliwego życia było uniemożliwienie Kopciuszkowi dostania tego, czego chciała. 
Scarlett próbowała przyciągnąć spojrzenie Dru, ale jej siostra zdawała się być całkowicie pogrążona we własnych myślach. Może w tej chwili było to dla niej najlepsze rozwiązanie. Scarlett wciąż nie miała konkretnego planu, jak się stąd wyrwać i nie chciała na próżno rozpalać nadziei siostry. 
Westchnęła i rozejrzała się po wtorkowym kręgu. Mostowy ogr, troll, zła wiedźma, zdetronizowany książę i nieznośny wilk. Tak więc wszyscy się pojawili, co oznaczało, że nikt w ostatnim tygodniu nie zniknął w trzewiach instytucji. 
Z jakiegoś powodu ucieszyło to Scarlett. Tak często więźniowie po prostu znikali i nikt więcej o nich nie słyszał. Brak reakcji na to niepokoił Scarlett. Nie rozumiała, dlaczego nikt się o nich nie dopytuje i o nich nie dba. Wprawdzie wszyscy zamknięci w WUB byli Źli, ale wciąż byli ludźmi.
źródło:pixabay.com
To sprawiało, że Scarlett zastanawiała się, czy ktokolwiek zauważyłby jej zniknięcie. Jak tylko królewskie wesele zakończy się, Kopciuszek będzie mogła zawlec ją w ciemność i uciszyć na zawsze. Co do tego nie miała najmniejszych wątpliwości. 
Doktor Ramona Fae, ich „moderatorka” stała przy białej tablicy i wypisywała  na niej mnóstwo zakreślonych słów połączonych liniami. Coś o jabłkach i różdżkach, stanowiących elementy wywołujące magiczne uzależnienie… Boże! Dlaczego wszyscy ci psychiatrzy tak uwielbiają diagramy? Ta niezrozumiała sieć stosowanych przez nich metod powinna wpływać kojąco i ograniczać gwałtowne impulsy, a sprawiała jedynie, że Scarlett miała ochotę przyłożyć komuś. 
Dodatkowo zapomniała zabrać ze swojego pokoju dziennik odczuć, przez co, kiedy już zaczną,  dr Ramona będzie na nią wściekła. W zasadzie to Scarlett nie  tyle zapomniała, ile wyrzuciła go przez zakratowane okno. Mogła być szalona, ale z pewnością nie była na tyle walnięta, by zawracać sobie głowę „dziennikiem odczuć”. Chociaż jednocześnie w głowie kołatała się jej kusząca myśl, by napisać na każdej stronie „zabić, zabić, zabić”, po to tylko by zobaczyć jak protekcjonalna mina Ramony rzednie, gdy Scarlett dzieli się tym z grupą. 
Boże, naprawdę musiała się wynieść z tego miejsca. 
Gość za nią zjadał kartki ze swojego dziennika, więc Scarlett przestała się zbytnio przejmować tym, że będzie odstawać od grupy. Obserwowała jak Benji, mostowy ogr wydziera kolejne stronice, zgniata je i wpycha sobie do ust. Nikt go nie powstrzymywał. Potwór miał osiem stóp wzrostu, pokryty był niebieskim futrem i był zbudowany jak -no cóż -jak mostowy ogr. Bez względu na to jaki był słodki, lepiej było mu pozwolić zajadać się zeszytem. 
-Wyglądasz na lekko spiętą, Czerwona - doszedł ją głęboki, afektowany głos. -Chcesz się czymś podzielić z resztą klasy?
Wbrew jej woli oczy Scarlett powędrowały w kierunku zmory jej już i tak nędznej egzystencji. Jeżeli w tym ośrodku była jedna osoba, która powinna tu być zamknięta i trzymana z dala od reszty społeczeństwa, to był nią wilk Marrok. 
Uśmiechnął się do niej porozumiewawczo, zgarbił się na swoim krześle z typowo wilczą gracją, wyglądając przy tym wspaniale i całkowicie niemoralnie. Nawet w swojej ludzkiej postaci, Marrok emanował dzikością, która wzbudzała niepokój. Jego nierówno przycięte włosy okalały egzotyczne rysy jego twarzy, a  zmrużone złote oczy nieustannie obserwowały ją przez brązowe kosmyki. 
Marrok był najprzystojniejszym mężczyzną w całych Czterech Królestwach. I to zarówno wśród Dobrych, jak i Złych. Gdyby nie urodził się złym, byłby idealnym rycerzem. Nawet jego ciało zdawało się być specjalnie zaprojektowane do konnych szarż i szlachtowania potworów. Wysoki i o szerokiej piersi, z mięśniami, które nie powstały na siłowni. Jego wygląd był taki …szarmancki. Taki heroiczny. Taka szkoda, że to dziarskie, mężne emploi marnowało się na takim dupku. 
Każdy w ich grupie miał przydzielone takie samo czerwone ubranie, ale Marrok był jednym z niewielu tych, którzy wyglądali oszałamiająco w zwykłych spodniach od dresu i T-shircie z napisem ZŁY. Znajdowanie się pośród takich maniaków irytowało Scarlett. Przede wszystkim dlatego, że karmazynowy odcień jej „ZŁEGO” ubioru gryzł się z kolorem jej włosów, a dodatkowo dlatego, że nie była zła. 
Brzydka, tak. Niegodziwa, pewnie. 
Ale nie była jak wilki na miłość boską.
Żadni ze Złych nie byli popularni w Czterech Królestwach, ale Marrok i jego pobratymcy cieszyli się najgorszą reputacją. Byli tolerowani tylko ze względu na ich rozrywkowe wartości, a następnie dyskretnie usuwani, gdy nie byli już potrzebni. Zazwyczaj brali udział w telewizyjnych programach, w których siłowali się i walczyli, a to wszystko dzięki ich rozmiarom, wrodzonej agresji i twarzom, które dobrze wypadały przed kamerami. Zakładano się o to, który z nich wygra, kupowano ich i traktowano jak konie wyścigowe, a kobiety często płaciły za możliwość przespania się z wilkiem. 
Marrok był najlepszym graczem w Lidze Wilkbolowej, ale sprawiał niekończące się kłopoty zarówno na boisku, jaki poza nim. Nawet Scarlett wiedziała o tym, mimo że nie cierpiała tego brutalnego miksu zapasów i futbolu, który sprawiał wrażenie, jakby zawsze musiał się kończyć pozostawieniem kogoś z otwartym złamaniem na placu gry. Morrok był znakomity w przypisanej mu roli …nie wiedziała, jak nazywano w tej grze kogoś, kto łapał ludzi i próbował ich zabić. Jeżeli w ogóle były jakieś określenia na różne pozycje. Ten sport odznaczał się wszelkimi cechami wolnej amerykanki, tak więc może i pozycje graczy były w pełni wymienne. 
Dla Letty wyglądało na to, że Dobrzy z Czterech Królestw po prostu lubili nastawiać przeciwko sobie zespoły na wpół-zniewolonych Złych z czystej żądzy krwi. Większość wilków akceptowała taki los i robiła co w ich mocy, dopóki mogła, pławiąc się w świetle reflektorów i korzystając z psudo-celebryckiej sławy. 
Marrok wybrał inną drogę. 
Odmawiał współpracy, doprowadzając wszyskich do szaleństwa, odrzucając i lekceważąc wszystko, co było drogie Dobrym i pozostając zatwardziałym Złym. W reakcji na tę bezkompromisowość, publika uwielbiała go …nawet jeżeli jego niezdolność do podporządkowywania się poleceniom, wtrącała go do więzienia. 
Pomagało oczywiście to, że był taki wspaniały. I charyzmatyczny. I że był fantastycznym kłamcą. Nieustannie był pakowany do WUB za łamanie zasad i wypuszczany stąd. Ale zawsze powracał na boisko z promiennym uśmiechem i obietnicami lepszego zachowania …co miał rzecz jasna w głębokim poważaniu. 
To było całkowicie absurdalne, że Scarlett została wrzucona do jednego worka z największym i najgorszym wilkiem w całych Czterech Królestwach. Letty nigdy nie uczyniła niczego złego, a była traktowana nawet gorzej niż ktoś z piętnastoma wyrokami za niegodziwość na koncie. Oficjalnie zaprotestowała przeciwko takiej jawnej niesprawiedliwości, kiedy tylko tu przybyła, co z perspektywy czasu okazało się sporym błędem. 
I oznaczało jedynie, że przyciągnęła uwagę Marroka.

Komentarze

  1. Niewiele mogę powiedzieć po zaledwie dwóch fragmentach książki, ale jak najbardziej jestem za :) A to dlatego, że podoba mi się ten styl pisania, z taką ni to ironią, ni to z kpiną, taki rzekłabym sarkastyczny humorek. Poza tym fajne jest takie odwrócenie - Dobry to zły, a Zły wyjdzie pewnie na to, że dobry ;) Tak że ciekawa jestem dalszego rozwinięcia akcji. I niezmiennie dziękuję naszym drogim Tłumaczom, pozdrawiam niedzielnie, dora1911 :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi się nie podoba - nie przekonał mnie ani 1 ani 2 fragment....

    OdpowiedzUsuń
  3. Całkiem interesująca interpretacja bajek, które wszyscy znamy z dzieciństwa. Jestem pozytywnie nastawiona do tej powieści i mam nadzieję ze się nie zawiodę. Bardzo dziękuję za tak szybkie rozpoczęcie nowego tłumaczenia ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Prawdę mówiąc wychowałam się na tych bajkach i teraz zwrot o 100% wydaje mi się nie na miejscu. Ale też nie spotkałam się w dzieciństwie z wilkołakami, wampirami czy innymi zmiennokształtnymi więc mogę dać szansę i tej opowieści. A jak będzie później zobaczymy. Bardzo dziękuję za tłumaczenie. Pozdrawiam, Meg

    OdpowiedzUsuń
  5. Czerwony Kapturek i Wielki Zły Wilk... Zdecydowanie podzielam gust IA. Początek Bardzo mi się podoba (zwłaszcza fragment 2 - w którym poznajemy JEGO :) ) Z prawdziwą niecierpliwością czekam na ciąg dalszy - zapowiada się fascynująco. Luna.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zdecydowanie mi się podoba i czekam na więcej! Ślicznie dziękuję za tłumaczenie :) Paulina

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdecydowanie będę czytać, lubię takie przewrotne historie. Tak mi z lekka powiało swojsko - Sapkowskim.
    Dziękuję i czekam na więcej. szekla_

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dylematy tłumacza c.d.

Na marginesie ostatniego rozdziału Wildfire mielibyśmy do Was prośbę o opinię na temat tłumaczenia "The Office of House Records". Nazwę instytucji, którą odwiedziła Nevada z Roganem przełożyliśmy jako Biuro Rejestru Domów, ale szczerze przyznamy, iż nie do końca jesteśmy zadowoleni z brzmienia tego określenia.  Dajcie nam znać, co o tym sądzicie i jak można by trafniej nazwać to miejsce. Nam po głowie kołaczą się między innymi takie opcje: Urząd Stanu Magicznego ;-) Kancelaria Domów Registratura Domów źródło:pixabay.com Przy okazji, powołując się na wcześniejszą dyskusję, dotyczącą tłumaczenia różnych typów magii, postanowiliśmy pozostawić w oryginalnej wersji antistasi. Gdyby jednak w międzyczasie ktoś wpadł na nowy pomysł, jak można byłoby przełożyć tę nazwę, będziemy wdzięczni za wszelkie sugestie. Na koniec zaś, wybiegając nieco myślami w przyszłość, chcemy poddać jeszcze Waszej ocenie tłumaczenie nazwiska sierżanta Hearta. W Wildfire będzie on odgrywał

Cornelius - nowy konkurs

Biorąc pod uwagę z jak entuzjastyczną reakcją spotkała się akcja fretek, chcielibyśmy zaproponować wam nowy konkurs związany z postacią Corneliusa. Jak zwykle dla tych, którzy zdecydują się wziąć udział w naszej zabawie, gwarantujemy wcześniejszy dostęp do całości kolejnego rozdziału. Prosimy jedynie nie zapomnieć o podaniu nicka z chomika. źródło:unsplash.com; autor Harsh Jadav Przechodząc zaś do meritum, chcemy zapytać się was, co było w tajemniczej torbie, którą woził ze sobą Cornelius? Jej zawartość intrygowała zarówno Nevadę, jak i Melosę. Obie zgodziły się, że raczej nie jest nią porąbane na kawałki czyjeś ciało... Cóż zatem takiego Cornelius ukrywał przed Agencją Baylorów i Roganem? Starając się nic nie zdradzić, zachęcamy was do prób znalezienia odpowiedzi na to pytanie, dzieląc się jedynie informacją, iż będzie to miało znaczenie w dalszej części White Hot. I to niemałe...;-) Czekamy na wasze propozycje i pomysły. Dobrej zabawy!

Ostatni wpis na Bloggerze...

Ponad dziewięć miesięcy, prawie dwieście tysięcy odsłon, blisko 400 wpisów, mnóstwo zabawy, nieco irytacji, sporo doświadczeń, ... aż nadszedł ten moment, w którym zostawiamy Bloggera i ruszamy dalej na przygodę z blogowaniem pod żaglami WordPressa.  O powodach tej migracji pisaliśmy już przed tygodniem, więc teraz skupimy się jedynie na podziękowaniach wszystkim naszym czytelnikom za odwiedzanie nas na tej stronie, dzielenie się z nami swoimi komentarzami, wspieranie nas i utwierdzanie w przekonaniu, że warto było wyciągnąć te przekłady z zakurzonego folderu na dysku twardym i rzucić się na głębokie wody blogosfery.  Cieszymy się, że byliście z nami od września zeszłego roku i w cichości ducha liczymy, że przez ten cały czas udało nam się dostarczyć Wam nieco czytelniczej radości, a przy okazji może i przekonać do sięgnięcia po jakąś nową pozycję.  Jednocześnie mamy nadzieję, że nadal będziecie z nami i pozwolicie utwierdzać się nam w przekonaniu, że warto kontynuować ten proje