Zapraszamy na początek rozdziału czwartego, w którym napięcie w trójkącie Nevada-Rogan-Rynda będzie narastać coraz bardziej... Przyjemnej lektury!
Brian i Rynda Sherwood mieszkali w Hunters Creek Village w czymś, co według folderów pośredników handlu nieruchomościami zwało się „cudownym rodzinnym domem zaprojektowanym dla aktywnego stylu życia”. Kupili ten dom cztery lata temu. Budynek był posadowiony na działce o powierzchni jednego akra. Miał sześć sypialni i pięć łazienek. Blisko osiemset metrów kwadratowych powierzchni mieszkalnej, basen, zadaszony pawilon i grotę na wino, czego naprawdę nie byłam sobie w stanie wyobrazić. Mój umysł podsuwał mi wciąż obrazy z filmów Disneya, tyle że zamiast wody oceanicznej był tam alkohol.
źródło:unsplash.com/autor David Barnes |
Dom został kupiony za trzy i pół miliona dolarów, co było przeciętną ceną, jak na tę okolicę. Dojeżdżając do posiadłości Sherwoodów, mogłam się przekonać dlaczego. Byliśmy otoczeni drzewami. Ptaki śpiewały. Wiewiórki wspinały się po palmach rosnących pomiędzy dębami. Nigdy bym nie wpadła na to, że Houston rozpościerało się zaledwie dwie minuty jazdy stąd.
Podjechaliśmy pod dom. Zaparkowałam obok wyglądającego znajomo szarego range rovera. Rogan dotarł tu przed nami. Rynda albo ktoś z jej ochrony musiał do niego zadzwonić. Dobrze. Wydawało mi się, że jego słucha się znacznie bardziej niż mnie.
-Czy to samochód Rogana? -zapytał Cornelius.
-Tak.
-Czy to dla ciebie jakiś problem?
-Niewielki - musiałabym być robotem, żebym nie czuła żadnego niepokoju na widok Rogana przy swojej byłej narzeczonej. -Ale staram się patrzeć na to z właściwej perspektywy.
Przechylił lekko głowę, czekając, aż rozwinę myśl.
-Rynda dopiero co straciła matkę i wszystkich jej znajomych. Mam wrażenie, że w takich warunkach musiała bardzo polegać na swoim mężu, który tymczasem również przepadł. Jest matką, skoncentrowaną teraz na przetrwaniu i zapewnieniu bezpieczeństwa swoim dzieciom. Zna Rogana odkąd byli malcami. Jest dla niej praktycznie rodziną, a do tego dysponuje magią i środkami, by ochronić zarówno ją, jak i dzieci. To naturalne, że zwróciła się o pomoc właśnie do niego.
-Nie wierzę, że postrzega go jako rodzinę - zaoponował Cornelius.
-Może widzieć w nim, kogo tylko zechce. Dla mnie liczy się jedynie to, jak Rogan postrzega mnie.
Powiedział mi, że mnie kocha i nie kłamał. Ufałabym mu nawet bez moich zdolności. Rogan był niebezpieczny, czasami nieprzewidywalny i zawsze uparty. W odpowiednich okolicznościach przetoczyłby się po ludziach jak buldożer, byle tylko osiągnąć zamierzony cel. Ale nigdy nie widziałam, by oszukiwał, czy zdradzał. Był na to zbyt prostolinijny. To nie leżało w jego naturze.
Oboje podeszliśmy do drzwi. Uzbrojony ochroniarz wyszedł nam naprzeciw. To nie był żaden z twardzieli Rogana. Ten gość wyglądał jak skrzyżowanie kulturysty i strażnika leśnego. Jego zielonkawe bojówki były wpuszczone w wysokie wojskowe buty, a szerokie bary opinała koszulka polo w kolorze khaki. Musiała być szyta na miarę, by pasować na jego nieproporcjonalnie rozrośnięte ciało. Zaskakująco wąską talię opinał szeroki nylonowy pas, do którego przyczepiona była prosta kabura na pistolet, kajdanki i przenośne radio. Dopełnieniem tego emploi była para lustrzanych okularów przeciwsłonecznych i bejsbolówka z napisem „Sherwood Security” wyhaftowanym nad herbem Domu. Dobrze opłacany mięśniak.
-Nevada Baylor i Cornelius Harrison - rzuciłam w jego stronę.
Wymamrotał coś do krótkofalówki i otworzył przed nami drzwi.
Wnętrze domu robiło równie duże wrażenie jak okolica. Niestety w tej chwili było wypełnione umundurowanymi bywalcami siłowni, z których każdy starał się powitać nas własną wersją twardego spojrzenia. Przeszliśmy przez krótkie foyer i znaleźliśmy się w przestronnym salonie. Delikatne meble, piękny orientalny dywan, na podłodze zabawkowa ciężarówka i pistolet na wodę, a na ścianach dziecięce rysunki w nowoczesnych ramach. Ogromna choinka zajmowała wyeksponowane miejsce, rozsiewając wokół złote i srebrne błyski.
Rynda stała pośrodku pokoju i obejmowała się mocno rekami. Rogan był tuż obok, trzymając jedną dłoń na jej ramieniu. Jego oczy emanowały ciepłem, a twarz wyrażała troskę.
Zobaczyła mnie.
-Masz nagranie tej rozmowy telefonicznej? -zapytałam.
-Tak -sięgnęła po swoją komórkę i nacisnęła ikonkę odtwarzania.
Dobiegł nas męski głos. -Wiesz, czego chcemy.
Nagranie skończyło się.
-Powiedzieli coś jeszcze?
-Nie.
-Wiesz, czego chcą?
-Nie! -w oczach Ryndy zalśniły łzy. -Gdybym wiedziała, czego chcą, nie sądzisz, że już bym im to dała? Oni mają mojego męża!
Nie kłamała.
-Zbierz dzieci i spakuj się - polecił jej Rogan. -Mam bezpieczną bazę w środku miasta.
Właśnie zaproponował jej przeniesienie się do jego kwatery głównej.
-Nigdzie się stąd nie ruszam -Rynda potrząsnęła głową. -To jest mój dom.
Rogan przybrał wyraz twarzy, oznaczający brak tolerancji dla nonsensów. Miał zamiar skłonić ją do przeprowadzki, a ona zamierzała stawić mu opór. Była Pierwszą. Bez słowa, wpatrując się w niego, pokręciłam głową.
-Usiądźmy -zaproponowałam. -Wszyscy jesteśmy zdenerwowani, więc dajmy sobie chwilę na złapanie oddechu.
Usiadałam. Rynda zajęła miejsce naprzeciw mnie na zdobnej sofie. Oddychała szybko. Jeżeli nie uspokoję jej, zaraz zacznie hiperwentylację. Musiałam przerwać ten strumień czarnych myśli.
-Czy to są rysunki Kyle’a na ścianach?
Zmarszczyła brwi. -Tak. Moja matka kazała je oprawić.
-Jest bardzo utalentowany.
-Dziękuję -odpowiedziała automatycznie.
-A o co chodzi z tym pistoletem na wodę?
-On jest Jessiki. Uwielbia urządzać zasadzki na brata.
-Gdzie są teraz dzieci?
-W bawialni ze Svetlaną.
Jej oddech stał się głębszy.
-Kim jest Svetalana?
-Nianią do wynajęcia.
-Jak ją znalazłaś?
-Wszystkie matki w sąsiedztwie korzystają z jednego serwisu, zapewniającego opiekę nad małymi dziećmi. Nie pamiętam już, kto mi go polecił.
-Kiedy zadzwonili do ciebie porywacze? -starałam się mówić cichym i stonowanym głosem.
Sprawdziła swój telefon. -O dziesiątej dwanaście.
-Rozpoznałaś ten głos?
-Nie.
-Wsłuchaj się w niego raz jeszcze. Uważnie.
Odtworzyła nagranie. -Nie.
-Czy przychodzą ci do głowy jacyś wrogowie Briana?
-Jak już ci mówiłam, nie.
-Rynda - wtrącił się Rogan -ktoś uprowadził w środku dnia, wprost z ulicy Pierwszego. To musiał być konkurencyjny Dom. Nikt inny nie zdobyłby się na coś takiego. Czy Brian o czymś wspominał? Był może na kogoś wściekły?
-Brian nigdy się nie wścieka - Rynda westchnęła.
-Kto jest największym konkurentem? -zapytałam.
-Dom Rio -odpowiedziała. -Ale Brian nie orientował się w szczegółach tego współzawodnictwa. Bieżącą działalnością firmy zajmował się Edward. Brian uprawiał grzyby.
Rogan wpatrywał się we mnie.
-Edward jest czysty -powiedziałam mu.
-Czy myśleliście, że to Edward porwał Briana? -Rynda potrząsnęła głową. -Edward nigdy nie zrobiłby niczego, by mnie skrzywdzić.
Komórka Ryndy zadzwoniła.
Jak na razie trudno coś powiedzieć. Moim zdaniem Rogan zachowuje się jak przyjaciel a Rynda nawet w takiej chwili broni Edwarda, może Nevada powinna otworzyć jej oczy. Ciekawe jest to żądanie porywaczy i kto może wiedzieć o co chodzi? Bardzo dziękuję za nowe tłumaczenie. Pozdrawiam, Meg
OdpowiedzUsuńBędą z tego problemy jak nic i nawet Nevada ze swoim darem nie oprze się intrygom
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem Runda świetnie wie, jakimi uczuciami darzy ją szwagier.
OdpowiedzUsuńFajnie wypaliła: Edward jest czysty
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za tłumaczenie. Mam nadzieję, że dzwonią porywacze i w następnym fragmencie dowiemy się w końcu czegoś nt. porwania. Rynda wezwała Rogana? Nie ładnie, będzie starała się mieszać między Nevadą a Connorem znając życie.
OdpowiedzUsuńPoza tym... Sprawdzałam PWN odnośnie słowa: emploi [wym. ãplua] (bo nijak go nie kojarzyłam) a myślałam, że znam wiele trudnych słówek ;)
Nevada ma zaufanie do Rogana. Tak jak powiedziała wcześniej Ryndzie zawalił się cały świat. Matka okazała się morderczynią i zginęła. Brian został porwany, a ona ma pod opieką dwoje dzieci. Od teściów nie ma wsparcia, zależy im tylko na potencjalnym godnym spadkobiercy ich magii. Więc jestem za tym by Ryndzie trochę odpuścić. Choć osobiście uważam, że sto razy wolałabym silnego i prostolinijnego Rogana niż tchórzliwego i zawistnego Briana. Może w głębi serca Rynda ma żal do Rogana, że ją zostawił. Bardzo dziękuje za tłumaczenie. Pozdrawiam Barbara
OdpowiedzUsuń